sobota, 30 czerwca 2012

Koniec laby

Koniec laby, jak to okresliła moja siostra po zakomunikowaniu jej, że przyjechał czerwony mercedes.. tak tak.. niespełna 22 miesiące bez to nielada wyczyn i co mogę powiedzieć? Bardzo było mi z tym dobrze..
Mąż na wieść o tym niesamowitym wydarzeniu powiedział tylko..
"dziwne.. przecież, jak przychodzi okres to byłaś się nerwowa, złośliwa, kłótliwa..po prostu zła..a teraz? Teraz tego nie było..co się zmieniło? " Po czym dodał.. noo to znowu jesteś kobietą! Na co nie powiem...oburzyłam się bardzo, bo się nią czułam i bez @. Chociaż zmusiło mnie to do zastanowienia się nad kwestią kobiecości..
Czy kobiecość postrzegamy przez krwawiący co miesiąc organizm? Czy może przez piękne ciuchy i staranny makijaż? Co sprawia, że czujemy się kobietami?
Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam.. zatem to będzie moje zadanie domowe..

wtorek, 26 czerwca 2012

Jest taki dzień..kiedy wszystko jest nie tak..

Nie wiem skąd to się bierze..dlaczego właśnie teraz albo dlaczego właśnie my..ale ostatnimi czasy mamy kiepską passe..nasze koło fortuny przestało się kręcić i utknęło w punkcie.. w punkcie - problemy!

Mamy za sobą kiepski czas, synuś niestety gorączkował w nocy - 38,5 stopnia, niemal całą noc przespał na mojej klatce piersiowej.. brak apetytu i te nieprzyjemne stolce.. jakby tego było mało dzisiejszy dzień należy do tych o którym chciałoby się zapomnieć.. a wszystko przez ostry ból brzucha mojego P.. ból brzucha ostatecznie okazał się ostrą kolką nerkową i kamicą.. Wydawac by się mogło, że wystarczy pojechac do lekarza i sprawa załatwiona, ale nic bardziej mylnego! Nasz kochany NFZ na który oddajemy co miesiąc część naszych ciężko zapracowanych pieniążków nie zawsze jest skory do pomocy.. Bo jak rozumieć fakt odsyłania z przychodni do przychodni i odmówienia przyjazdu karetki? A przepraszam..nie odmówienia a raczej poinformowaniu o niemożności jej przybycia przez 90min! przecież to człowiek mógłby się wykończyć!
Nie powiem, po dotarciu do szpitala - P zajęto się profesjonalnie ale jak zwykle są ale.. niby człowiek przyjęty do szpitala a jednak nie przysługuje mu dzienna racja wyżywienia i co tam człowieku- głodnyś? To załatw sobie jedzenie..albo zdechnij z głodu - nóż mi się otwiera w kieszeni na taką politykę..No i inna kwestia.. kwestia przewiezienia do innego szpitala.. czy nie powinna tego zrobić karetka? Otóż znowu nie! To zakichany obowiązek pacjenta .. Już sama nie wiem co o tym myśleć, ale mam dość.. mam dość życia w kraju w którym każdy, dosłownie każdy a szczególnie Państwo chce Cię ograbić z godności, opieki, pieniędzy..mam dość tej bieganiny i ciągłego zastanawiania się czy mogę sobie na to pozwolić.. mam dość ciągłego stresu i tych niepokojących, negatywnych myśli..po prostu mam dość..muszę odpocząć..

niedziela, 24 czerwca 2012

Tort-owa robota

Nie jestem mistrzem kulinarnym, ale ostatnio postawiłam sobie za cel przygotować niewielki poczęstunek dla Tymkowych gości.. tym sposobem powstało kilka potraw, min tort... Nie powiem nie był to spacerek..ba! nawet mogłabym powiedzieć droga przez mękę..ale dałam radę i wyszedł wyśmienity.. Nigdy nie robiłam tortu od a do z.. zawsze ratowałam się półśrodkami, dlatego spodziewałam trudności. Dobrze, że całe pieczeni zaczęłam 22- go bo jakby świadoma porażki faktycznie takową poniosłam piekąc biszkopt.. dlatego podłamałam się..no nic.. trzeba było wziąć "dupę w troki" i piec następny. Pierwszy robiłam z przepisu internetowego ze strony: kotlet.tv - niestety nie wyszedł mi, dlatego szybki telefon do siostry i postanowiłam piec, stary, sprawdzony rodzinny biszkopt, który tym razem "wyszedł" książkowo.  Krem był także wyzwaniem i ostatnecznie zdecydowałam się na krem wg, przepisu mamy - z kaszy manny, który także był pyszny.. Ostateczne zabiegi dekoracyjne i nadanie tortowi "rąk i nóg" postanowiłam przełożyć na porę wieczorną, gdy maluszek słodko spał..Zaczęłam od przecięcia biszkoptów, co nie było wcale takie proste! Niby nitką miało iść raz dwa, a to takie zaskoczenie..  na pierwszy blat poszła porcja ponczu, kremu i wisienek.. drugi blat to poncz, krem i galaretka niebieska i szafirowa - swoją drogą one są takie śliczne i zawsze robią furorę na wszelkich daniach! trzeci blat z ponczem i posmarowałam kremem.. boki tortu także krem.. postanowiłam jednak nie wykańczać tortu kremem a masą.. zdecydowałam się na masę z pianek marshalla (za stroną kotlet.tv) - nie powiem.. słodka bardzo, niewdzięczna jak nie wiem, wyrobienie masy trwało jakieś 30min, wałkowanie to droga przez mękę ale efekt..baaardzo mi się podobał! oto zatem drobna relacja foto:

pierwsza warstwa

warstwy już są!

tort w kremie

masa z pianek na torcie i ozdobne koraliki

efekt końcowy -zdjęcie za nocy - 23.30

zdjęcie za dnia


23.06

23.06. 2011 rok.. to pamiętna data.. w tym dniu na świat przyszedł mój maluszek wywracając uporządkowany dotąd świat swojej mamy i taty do góry nogami.. wybrał sobie szczególny dzień.. to w końcu dzień ojca..no i oczywiście pierwszy dzień lata.. moja kruszynka..
Niesamowite jest to, jak człowiek szybko zapomina o bólu, porodzie.. czasami jestem na siebie zła, że wszystko mi się rozmywa.. tak chciałabym zapamiętać każdy szczegół, każdą chwilkę.. czas biegnie tak nieubłagalnie..

 Moje słoneczko skończyło już rok! To był niezwykły rok.. nadal uczymy się siebie nawzajem, nadal okrywamy wszystko to, co nieznane..nadal kocham bezwarunkowo i wydaje mi się.. że coraz bardziej..nie umiem opisać pokładów miłości jakie żywię do tej małej istotki.. I tylko martwię się o przyszłość, martwię się czy kochając tak mocno, można pokochać jeszcze kogoś? Jeszcze jedna małą istotkę? To jednak nie wywód na ten czas.. bo teraz świętujemy piękny roczek mojego synka..
Tymek jest szczęściarzem, bo roczek spędzi aż 3 razy, z czego dwa ma już za sobą! Oto fotorelacja..







wtorek, 19 czerwca 2012

Roczki czas zacząć!

Tymek za niespełna kilka dni będzie już roczniakiem. Matko.. jak to zleciało.. Z racji tego, że dziadkowie przyjechali już teraz postanowiłam przygotować torcik i grillek już teraz, tym samym była to pierwsza impreza z cyklu roczkowego, oto krótka foto-relacja!



A tutaj jeszcze mój mały słodziaczek - łobuziaczek:


Aniołki

Ponieważ zbliża się czas, kiedy mój maluch i "moje" maluchy lipcówek wchodzą w okres roczkowy, postanowiłam coś zrobić.. Początkowo planowałam zakupić jakies drobnostki, ale żadna z rzeczy nie wpadła mi w oko..wpadłam więc na pomysł zrobienia dla nich aniołka! Tak, tak, tak.. to nie są zwykłe aniołki.. to aniołki stróżujące i stojące na posterunku dobrego snu..oto one:




Aniołki powstały z masy solnej, wszelkie kolory to zasługa farb, połysk dzięki lakierowi do paznokci..
Tutaj aniołki otrzymały kolorowe sukienki:



I inne atrybuty:



 
 A tak oto efekt końcowy, pomalowane rączki i nóżki, twarzyczka, skrzydełka..a najważniejsze.. aniołki otrzymały imiona dzieci do których przynależą i nad którymi przyjdzie im sprawować pieczę:


Może nie jest to mistrzostwo świata, ale nie o to chodzi.. cieszę się, że maluchy dostaną coś ode mnie i Tymusia zrobionego a nie kupionego.. każdy aniołek kosztował mnie sporo pracy, tym bardziej mają dla mnie istotne znaczenie..

środa, 13 czerwca 2012

Konsekwencja została nagrodzona!

Nadal nie mogę uwierzyć, że kilka dni może tak wiele zmienić.. Niespełna 3 dni temu byłam załamana.. Walka o każda minutę snu była zacięta, walczyliśmy 11 dni.. byłam załamana, ostatnie dni były dodatkowo męczące, bo mały budził się nawet co 30min! aż nagle, zupełnie niespodziewanie mały przespał noc! Położony przed 20 ocknął się o 4.15!Toż to szok! Sama obudziłam się po północy do wc i pamiętam jak pomyślałam, że chyba nie ma sensu się kłaść, bo zaraz się mały obudzi a tu proszę.. takie spanko.. Nie powiem.. nie odpowiada mi godzina 5 na pobudkę, bo tak to teraz wygląda i zapowiada się walka także o te cenne poranne minuty, ale poczekam na ustabilizowanie tego co mam i czym się cieszę:)
Raduje mnie także fakt iż moje dziecię nie potrzebuje żadnych przepitek w nocy - ani wody, soczku, mleka.. na szczęście nie wpadłam z deszczu pod rynnę.. uff...

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Macierzyństwo i nie tylko..

Tyle mam do napisania, że nie wiem od czego zacząć.. Może więc od tego, że zakładając blog miałam potrzebę "wygadania się", oczyszczenia atmosfery.. intencje bloga nieco ewoluowały i obecnie pełni on rolę także "rękawa" do wypłakiwania się, tablicy ogłoszeń, łam gazety do dzielenia się newsami i.. wszelkim innym dobrem.. Przyznam, że obecnie 90% moich wpisów poświęconych jest mojemu synkowi i wszelkim sprawom wokół niego! Ale nie ma co się dziwić, skoro wypełnia on moje życie w owych 90%. Czy jest mi z tym źle? Czy czegoś mi brakuje?
Odpowiedzi na te pytanie są bardzo ale to bardzo połączone z kwestią istoty macierzyństwa i tego czym jest ono dla mnie..
Jeszcze będąc w ciąży myślałam, że będzie inaczej.. Ba! byłam tego pewna! Niewiele miało się zmienić..no może nie aż tak, w każdym razie byłam przekonana, że po 3 m-cach chętnie będę go zostawiała rodzinie by móc wyjść z koleżankami, będziemy podróżować bez żadnych przeszkód, karmić - tylko do 6 m-cy, wieść w miarę normalne życie..ale nie jest tak do końca..
Nie spodziewałam się, że wraz z pojawieniem się tego 3kg maleństwa moje życie się tak zmieni i to do tego stopnia, że to z własnej woli zrezygnuję z tego wszystkiego co było dla mnie ważne, co wypełniało moje życie..Jak to wygląda teraz? Na niemal 12 m-cy z koleżankami spotkałam się raptem 3 razy przy czym za każdym razem z tymi z dziećmi, raz pojechałam z koleżanką do teatru, kilka razy zostawiony dziadkom by wyrwać się na zakupy, najczęściej także z tatą i kilka razy zostawiony samemu tacie i... tyle jeżeli chodzi  o moje wyjścia..a dalej..dalej wygląda sprawa podobnie - niemal nigdzie nie jeździmy, mieliśmy plany jechać z malcem np. do Torunia, Poznania, po prostu zwiedzać Polskę! A tymczasem nasze podróże ograniczają się do dojazdu do jednej bądź drugiej rodziny..a przepraszam! Raz się udało zwiedzić Kazimierz Dolny - wow, sukces.. Tutaj jednak powód i przyczyna nie leży w mojej osobie, otóż to mój mąż twierdzi, że synek jest za mały na podróże (?), ja się z tym nie zgadzam.. Karmienie? No cóż, dobijemy roczku na pewno! Ale nie czuję się z tym źle, ba! Jestem z siebie nawet dumna, że tyle wytrwałam, bo w końcu to spore poświęcenie.. Mały przez 7 m-cy był na diecie bezmlecznej, co oznacza, że i ja na niej byłam.. A czy wiodę normalne życie? Oczywiście, że NIE!!! Ale powinno zadać się jeszcze inne pytanie.. Czy mi na tym zależy? Czy zależy mi na powrocie do "dawnego" życia?
N I E
Jestem tak szczęśliwa, jestem tak wdzięczna losowi, że nic bym nie zmieniła.. Uśmiech z rana mojego synka jest jak skarb! Patrzę na niego i rozpiera mi radość i duma z tej małej istotki.. Nie wyobrażam sobie już życia bez niego.. Czuję tak, jakby był z nami zawsze na zawsze.. Macierzyństwo jest czymś niezwykłym.. nie umiem go dokładnie opisać.. to taki mix uczuć.. z jednej strony strach, obawa ..z drugiej radość, duma i szczęście.. jeszcze żal przed minionym i radość z tego co nadejdzie.. nigdy nie powiedziałabym, że takie incydenty jak przyporządkowanie przez mojego synka klocka po kolorze sprawi, że jestem tak dumna! To niesamowite i piękne jednocześnie.. A najlepsze jest to, że chcę tego więcej.. chce się rozkoszować każdą chwilą z synkiem, cieszyć z każdego jego osiągnięcia..

piątek, 8 czerwca 2012

Day 5,6,7

Co tu dużo mówić.. Jest do bani!
Jeszcze dzień 5 to jakoś poszło.. byłam zadowolona, bo okazało się, że mały zaczął budzić się już co 1,5h no i pięknie dawał się położyć do łóżeczka, ale dzień 6 i 7 to już TRAGEDIA! Mały budził się co godzinę już od 20.48.. te p... zęby!!!! Później było jeszcze gorzej.. od 23.00 nie dał się odłożyć i skończyło się na spaniu na nas na zmianę, ciągle popłakując.. Liczyłam, że w środę mąż wstanie do małego ale był taki płacz, że się nie dało.. O wczorajszym dniu już nie wspomnę.. Jeszcze gorzej! Do tego P mnie zdenerwował, bo tak oblewał naszą rocznicę z teściem, że nie wiedział co się dzieje i na moją prośbę: Podaj dentinox - podał swoje okulary..a gdy chciałam camilie - dał mi nurofen, ech.. śmieszne to było, ale byłam juz tak wymęczona, że nic mnie nie cieszyło.. Fakt, mały nie dostaje w nocy cyca i może w końcu całkowicie się oduczy.. ranny posiłek jest dobrze po 5 rano, więc to jakiś sukces jest, ale jeśli chodzi o spanie w łóżeczku to ponieśliśmy klęskę na całej linii. Poczekam, aż wyjdą te cholerne zęby, bo pchają sie już na maxa, widać już przebijającą się dolną dwójkę i górną..I dalej będziemy walczyć..
Wydaje mi się, że mamy niezwykle kiepski okres i składają się na to trzy sprawy:
1. Zęby
2. Skok rozwojowy
3. Oduczanie się od karmień i spanie w łóżeczku..

Napisałam o skoku, otóż każdego dnia nas zaskakuje.. Właściwie właśnie od 2 dni to obserwuję, ale mały nauczył się schodzić z łóżka, przyporządkowuje pięknie kształty do kształtów i kolorów, wreszcie pokazuje gdzie ma oczko i tuli misia!
Dzisiaj mocno popadało a mały pomykał na bosaka po mokrej trawie, ale radości..nawet zdjęcia zrobiliśmy, ale złośliwość rzeczy martwych nie zna granic i niestety wystąpił jakiś błąd i po zdjęciach :(ech..
Boję się dzisiejszej nocy..

wtorek, 5 czerwca 2012

Day 4

Kolejna nocka za nami.. Tym razem padło na mnie, czyt. niestety ja wstawałam do małego. Przezornie poszłam spać o 22.00 ale już o 24.08 obudziło się moje dziecię, ja pół-śpiąca hyc małego na rączki, chwila lulu i do łóżeczka..na 1,5h jak się później okazało. Mały znowu zaczął wstawać, więc ja znowu na ręce, ale tym razem nie było tak kolorowo - owszem usypiał, ale jakiekolwiek próby odłożenia małego do łóżeczka spotykały się z jego sprzeciwem; po 30min. takiej zabawy usiadłam na łóżku i postanowiłam poczekać aż przyśnie, zależało mi aby jednak nie usnął z nami w łóżku, przy okazji i mnie oko uciekło - na siedząco! Po ocknięciu się odłożyłam bączka do łóżeczka a sama się położyłam..na 40min. po których kolejna pobudka.. właściwie od 2 mały budził się co 40minut, to ewidentna jego niemożność zapadnięcia w głębszy sen, widocznie jego I faza trwa właśnie 40min, co się pokrywa z dziennymi drzemkami. Ok.4 mały nie chciał usnąć nieco dłużej, do tego stopnia, że zaczęłam z nim chodzić. Próba odłożenia po 3 razie wreszcie się udała, za to moje małżeńskie łóżko nie chciało współpracować i w momencie posadzenia czterech liter zaskrzypiało.. skutecznie wybudzając moją dziecinę i zabawa zaczęła się od nowa! Jestem z siebie niezwykle dumna, nie wzięłam małego do łóżka, pomijając dwa razy kiedy usiadłam), co oznacza, że mały spędził całą noc w łóżeczku, nawet po karmieniu go odłożyłam! To było duże poświęcenie z mojej strony..
Czy widzę różnicę? Owszem.. mały już nie płacze a jedynie marudzi, nieco łatwiej go odłożyć do łóżeczka..liczę, że dzisiejsza noc będzie jeszcze lepsza.. a jutro? Jutro na szczęście wstaje mąż :)

PO takiej nocce miałam co robić w domu - goście na święta, więc pranie, sprzątanie, pranie dywanu i takie tam..bardziej wymęczające prace domowe..nie obyło się jednak bez dwóch spacerków, podczas których Tymuś tradycyjnie zbierał kamienie i czarował sąsiadów na spacerze..

AAA no i lecę się pochwalić, że wybraliśmy pościel w konkursie MAM oraz niespodziankę w konkursie BabyOno - ale fajniee

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Day 3

Kolejna nocka za nami a kolejna przed.. Kiedyś, gdy wzięłam się za odstawienie małego od karmienia o 22 głęboko wierzyłam, że 3 dni są krytyczne a później będzie już tylko lepiej.. ale teraz wiem, że owszem będzie coraz lepiej, ale to nie znaczy, że pierwsze 3 noce są gorsze czy lepsze od tej 4 czy 5-tej..zatem walczymy dalej..
Jak wyglądała 3-cia noc? Ano bez zmian..mały budził się z 20 razy od godziny 24.30 do 5 ale przespał nockę w łóżeczku! Niestety ok. 4.30 wpadłam do pokoju myśląc, że jest już dobrze po 5 a P na mnie nakrzyczał, że po co przyszłam..no i skoro przyszłam, to oddał mi małego a sam poszedł spać.. ja się męczyłam do 5.30 z próbą odłożenia go do łóżeczka, przy najmniejszym odsunięciu od klatki piersiowej mały płakał..skapitulowałam i usiadłam na łóżku, oparłam się i usnęłam! Jestem w szoku, że to możliwe.. z małym na klatce piersiowej.. o 6.30 podałam małemu cyca i niestety ze mną w łóżku spał do 8.20.. Obudził się w kiepskim nastroju.. dopiero po drzemce humorek się poprawił i można było złapać taką minkę:)


Cały dzień był do bani, ponuro, nieprzyjemnie a mały marudził..do tego dobił mnie P.. jak ja lubię takie poniedziałki..wrrr...

niedziela, 3 czerwca 2012

Day 2

Wczoraj był kolejny dzień i noc.. dzień o tyle istotny, że mały był tak śpiący, że spał już przed 20! Usnął bez najmniejszych problemów..które zaczęły się dopiero później.. ok. 23 mały już się przebudził i marudził (a przecież pięknie śpi do co najmniej 24.30!) - P dzielnie poszedł go uśpić.. po 20 próbach odłożenia do łóżeczka skapitulował i zostawił go w łóżku.. Po burzliwej dyskusji postanowiłam oszczędzić synkowi niepotrzebnych stresów związanych z ponownym odstawieniem i zdecydowałam CAŁKOWICIE wyeliminować nocne karmienia! Nawet nie wiecie jakie to dla mnie było przeżycie.. serce waliło jak młotem a ja? Ja nasłuchiwałam.. Ostatecznie spać poszliśmy po 24, ja tradycyjnie do innego pokoju a P do sypialni.. Nawet nie umiem powiedzieć ile razy mały się budził.. słyszałam może 2-3 razy..ale ogólnie z mojego punktu widzenia nie było źle! Jak mąż wstanie zapiszę jego wersję wydarzeń:) po 5.20 mąż przyniósł rozbudzonego Tymka a ja z racji, że nie wyglądało na to aby mały jeszcze chciał spać - podałam pierś. Ile radości w oczach tego szkraba! Głaskał, tulił, całował.. wtedy ucieszyłam się, że mamy jeszcze kilka tygodni zanim odstawimy się i od dziennych karmień..
Ale jestem dumna! Mimo, że jeszcze sporo pracy przed nami, to jednak duma mnie rozpiera, bo.. TYmek przetrwał 9h bez jedzenia! Co jemu się nie zdarza! Do tego nie marudził bardzo.. Paweł świetnie sobie radzi i wziął na siebie to wyzwania a nawet jestem dumna sama z siebie, bo sporo kosztuje mnie oczekiwanie, walka samą z sobą i podjęcie tej niezwykle trudnej decyzji.. A jutro? Jutro walczymy dalej!

EDIT:
Wersja mojego męża mocno się rozbiega z moją..wg. niego nocka tragiczna.. mały przespał u niego na rękach, nie chciał dać się odłożyć..nawet na łóżku w sypialni nie chciał spać.. twierdzi, że problemem nie jest cyc a fakt, że nie chce spać w łóżeczku..no i co teraz???

sobota, 2 czerwca 2012

Day 1

Nastał ten czas gdy nieuniknione musiało nastąpić..dość wymówek i odciągania w nieskończoność.. mąż egzamin zdał i trzeba zabierać się za postanowioną robotę.. tak też się stało..
Od wczoraj walczymy..z nadzieją patrzę na dzisiejszą noc.. ale jak było wczoraj?
Mały tradycyjnie usnął ok. 20.. później pięknie spał do 24.30, w międzyczasie postanowiłam jednak nakarmić go o tej godzinie, bo obawiałam się zastoju, później synek przeszedł pod opiekę P. O 1.40 mały już marudził, ja w innym pokoju wszystko słyszałam, ale nie pokazywałam się chłopakom.. nie powiem martwiłam się i denerwowałam, ale okazało się, ze mały wcale nie płakał mocno tylko raczej zawodził i trwało to max do 10minut.. mąż później powiedział, że tylko za tym razem bączuś szukał cyca.. później obudził się jeszcze 4 razy do godziny 4.20 kiedy to wreszcie poszłam do pokoju.. przejęłam małego ale nie karmiłam.. ululałam i młody pospał do 6.10 kiedy to uznałam, że nogę podać cyca. Usnął jeszcze i pospaliśmy do 7.40! U nas niezwykle rzadko się to zdarza.. nie cieszę się, nie ekscytuję.. raczej patrzę z optymizmem w przyszłość..pamiętam jak było z odstawieniem małego od karmienia o 22.. tak naprawdę trwało to dobry tydzień albo i dłużej..
czeka mnie jeszcze jedna decyzja.. czy nadal karmić o 24 czy już zupełnie z tego zrezygnować? Biję się z myślami..walczę i boję się czy on jest najedzony.. A może je zostawić i najpierw odzwyczaić od tych pobudek po 24? Niemniej nie planuję tej nocy pokazywać się w pokoju wcześniej niż o 6 rano.. Trzymajcie kciuki!!