U nas koło fortuny nadal się kręci i wypada na okienkach niezbyt dla nas pomyślnych.. Tym razem synek..Od jakiegoś czasu staramy się znaleźć przyczynę utrzymującego się od 3 m-cy duszącego kaszlu.. kaszlu, który potrafi go wybudzić, wywołać wymioty, wymęczyć. Wykonaliśmy wszystkie możliwe badania, od analizy kału na pasożyty, po alergie..dzisiejsze rtg wyszło kiepskie, zmiany w płucach i
oskrzelach, utajniony stan zapalny o nieznanym podłożu, wizyta u
alergologa - do przewidzenia.. na podstawie wyników badań, wywiadu
(wizyta trwała dokładnie 86minut) lekarz postawił diagnozę - astma
dziecięca, wpisał Tymka na listę dzieci przewlekle chorych.. zlecił
testy i nie było zmiłuj - trzeba było robić.. to koszmar, bo
pielęgniarki pobierały krew z górnej części dłoni - krew się lała, mały
histeryzował, wszystko zakrwawione - Tymek, ja.. naprawdę ciężkie
przeżycie dla naszej dwójki, mały od razu usnął w aucie..
A ja po prostu nie daję już rady psychicznie czuwać przy
jego łóżku i sprawdzać czy złapie oddech, czy ma jak i czym oddychać.. czy
puści go ten duszący kaszel.. modlę się wtedy, każdorazowo aby już mu
przeszło, albo aby to spadło na mnie..nadal się modlę..
wtorek, 30 kwietnia 2013
środa, 10 kwietnia 2013
Złe wieści, dobre wieści..
U nas jak zwykle dalsze zawirowania.. Różnej treści.. Ktoś
ostatnio mi napisał ”wygadaj się”, będzie lżej.. Może i tak..
Jakiś czas temu wykryto u mnie torbiel, która ostatecznie
faktycznie okazała się torbielą, a nie jak sugerowano guzem. Na ową torbiel
lekarz zaczaił się z terapią hormonalną, która trwała (tak trwała) jakieś 40
dni. Terapia polegała na braniu tak znienawidzonych przeze mnie tabletek
antykoncepcyjnych.. I wtedy, zupełnie nieoczekiwanie zdarzył się cud? Chyba tak
to można nazwać.. Okazuje się, że branie tabletek, zwłaszcza w początkowym etapie
niekoniecznie zabezpiecza jak to jest napisane na opakowaniu.. w Wielkim tygodniu
dziwne plamienia, myślałam, że to dlatego, że nie robiłam przerwy miedzy
opakowaniami tabletek, ale nie.. To były początki życia, nowego życia..
Niestety nowe życie nie trwało zbyt długo, nowe życie zakończyło
się równie niespodziewanie co wieść o nim.. Fakt, nie miałam czasu na oswojenie
się z nową myślą, nie miałam chwil na radość, bo jednak początki były dość
nerwowe, nie było czasu.. Po prostu
jednego dnia przyszło krwawienie, które niosło ze sobą ból, zarówno fizyczny
jak i psychiczny. Nie wiem jak to
określić, ale mój organizm walczył.. walczył z torbielą na jajniku, a moje
dziecko okazało się przeszkodą, a może po prostu niewinną ofiarą? Torbiel „odpadła”,
a nie wchłonęła się jak przewidywał
lekarz. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że wraz z końcem jednego istnienia,
jest szansa na pojawienie się następnego, już bez groźby powikłań, tylko czy na
obecną chwilę mnie to pociesza?
Nie chciałam, aby ten wpis był przepełniony goryczą, złością
czy pozbawiony nadziei.. Staram się znajdować pozytywne, dobre strony tego co się
wydarzyło. Na szczęście są także pozytywne aspekty życia.. Skupiam się na moim
największym szczęściu – na moim synku.. Jesteśmy po wizycie u okulisty i Tymka
wzrok się poprawił! I to o cały punkt! Będzie nosił teraz szkła +1 a nie +2 jak
to było wcześniej.. Ogromnie mnie to cieszy, bo to świadczy o tym, że jest
szansa, że w 3-cie jego urodziny będziemy wchodzić już bez okularków.. ufff..
piątek, 5 kwietnia 2013
Jest taki dzień..
Zastanawiam się od 3 dni jak bardzo człowiek może przyzwyczaić się do myśli/ świadomości, że zmieni się całe życie.. że pewne decyzje zostały podjęte, trochę nieświadomie, ale jednak, że.. wszystko będzie teraz wyglądać inaczej.. Podczas tych kilku dni milion myśli wędruje po głowie, od euforii po rozpacz, od nadziei po załamanie.. Ta świadomość, ta istota, to nowe życie, życie, które jednak odeszło..
I później jednak nie ma to znaczenia.. Wystarczą 3 dni, a wcześniejsze myśli stają się nieważne..To nie tak miało być.. nie tak miało się skończyć.. nie tak
I później jednak nie ma to znaczenia.. Wystarczą 3 dni, a wcześniejsze myśli stają się nieważne..To nie tak miało być.. nie tak miało się skończyć.. nie tak
środa, 27 marca 2013
Załamka
Od dzisiaj mały nie dostaje kropelek do oczu, widzę jest dobrze.. Antybiotyk jeszcze tylko jutro i też koniec, ale nigdy nie może być pięknie.. podczas kąpieli odkryłam cały lewy bok - plecy i brzuszek wysypka, i to bardzo brzydka.. Oczywiście od razu milion myśli w głowie, czy to rodzynki?Może te odrobinki szyszki co dałam małemu,a może śmietana w zupie? Sama nie wiem, ale jestem podłamana.. Mały od niemal tygodnia bez żadnych wspomagaczy, ani zyrtek, ani aerius, ani fenistil, nie chciałam mu nic podawać bo w piątek chce go na testy wziąć a podanie obecnie jednego z złotych środków zniweczyłoby moje plany, które i tak będą realizowane w wielkiej konspiracji..
wtorek, 26 marca 2013
Cechy..
Jakiś czas temu pojawił się post na temat troskliwości mojego, wówczas rocznego synka.. Odkąd sięgam pamięcią Tymek był bardzo uczuciowy, troskliwy i.. porządny - wiem, wiem.. powiecie, że jestem matką to i nie jestem obiektywna, ale jest jedno ale.. taką samą opinię uzyskałam od niani zajmującej się Tymkiem.. Twierdzi, że Tymek po każdym posiłku sprzata po sobie, gdy zrobi siku w nocnik - sam wylewa zawartość do wc, gdy coś wysypie - posprząta, wyleje - leci po ścierkę i wyciera, gdy ktoś płacze - głaska i co dla mnie zadziwiające cieszy się z sukcesów pozostałej dwójki podopiecznych..
Sama zauważyłam te cechy, a teraz coraz bardziej wyodrębnia się jeszcze jedna.. empatia. Tymek potrafi rozpłakać się na piosence: Trzy kurczaki, bo mama kwoka zostawiła małe kurczaczki same a deszcz na nie padał.. spędzamy wówczas 30min. na tłumaczeniu mu, że ona poszła po parasol.. Oczywiście to przykład, ale takich przykładów mogłabym mnożyć.. P uważa, że to niekoniecznie dobrze, że jest taki "dobry" i empatyczny. Gdyby był dziewczynką, to tak..ale chłopak? dostanie po dupie i tyle, że nie opłaca się być dobrym..
Sama nie mam zdania na ten temat, nie zastanawiałam sie nad tym, ale w istocie Tymek jest niezwykle wrażliwy i z każdym miesiącem widać to coraz bardziej..
...........................................................................................
A teraz coś zupełnie innego.. coś dla ducha i..ciała:D
Wczoraj wzięło mnie na szyszki z.. dzieciństwa.. A ponieważ nie miałam krówek, bo przez Tymcia chorobę jesteśmy uziemieni musiałam zdać sie na P. Kupił krówki, ale niestety nie ciągutki - no cóż..
Nie korzystałam z przepisu z strony a jedynie z takiego co zapamiętałam, gdy szyszki robiła moja babcia...
1.W garnuszku rozpuściłam krówki, ok. 130g, dodałam ok 3 łyżeczek masła i łyżeczkę nugat - całość rozpuściłam nie doprowadzając do wrzenia - banał! Dodałam łyżkę kakao i wymieszałam.
2. Do sporządzone masy wsypałam 50g ryżu preparowanego, całość wymieszałam
3. Mokrymi dłońmi formowałam szyszki, wsadziłam na chwilę do lodówki i... przeniosłam się w czas dzieciństwa :)))
Smacznego!
Sama zauważyłam te cechy, a teraz coraz bardziej wyodrębnia się jeszcze jedna.. empatia. Tymek potrafi rozpłakać się na piosence: Trzy kurczaki, bo mama kwoka zostawiła małe kurczaczki same a deszcz na nie padał.. spędzamy wówczas 30min. na tłumaczeniu mu, że ona poszła po parasol.. Oczywiście to przykład, ale takich przykładów mogłabym mnożyć.. P uważa, że to niekoniecznie dobrze, że jest taki "dobry" i empatyczny. Gdyby był dziewczynką, to tak..ale chłopak? dostanie po dupie i tyle, że nie opłaca się być dobrym..
Sama nie mam zdania na ten temat, nie zastanawiałam sie nad tym, ale w istocie Tymek jest niezwykle wrażliwy i z każdym miesiącem widać to coraz bardziej..
...........................................................................................
A teraz coś zupełnie innego.. coś dla ducha i..ciała:D
Wczoraj wzięło mnie na szyszki z.. dzieciństwa.. A ponieważ nie miałam krówek, bo przez Tymcia chorobę jesteśmy uziemieni musiałam zdać sie na P. Kupił krówki, ale niestety nie ciągutki - no cóż..
Nie korzystałam z przepisu z strony a jedynie z takiego co zapamiętałam, gdy szyszki robiła moja babcia...
1.W garnuszku rozpuściłam krówki, ok. 130g, dodałam ok 3 łyżeczek masła i łyżeczkę nugat - całość rozpuściłam nie doprowadzając do wrzenia - banał! Dodałam łyżkę kakao i wymieszałam.
2. Do sporządzone masy wsypałam 50g ryżu preparowanego, całość wymieszałam
3. Mokrymi dłońmi formowałam szyszki, wsadziłam na chwilę do lodówki i... przeniosłam się w czas dzieciństwa :)))
Smacznego!
poniedziałek, 25 marca 2013
Powoli się budzę..
Dawno się nie udzielałam, czym to spowodowane? Sama nie wiem.. okres poświąteczny jakoś mnie nie napawał nastrojem do zwierzeń.. Tym bardziej, że nic się nie układało po mojej myśli.. Oczywiście nadal nie jest cudownie, nadal mam mętlik w głowie, ale wraz z pojawiającym się słoneczkiem, nie mylić z wiosną, trzeba się wziąć za siebie..
Tymek coraz starszy, coraz mądrzejszy i..cwańszy.
Zaczyna łączyć słowa, coraz lepiej mu to wychodzi, pięknie umie już wyrażać swoje myśli..
Dzisiaj znowu mnie zastrzelił swoją umiejętnością logicznego myślenia i.. ciętej riposty? Sama nie wiem.. oceńcie:)
Na obiad dziś ziemniaki z potrawką z mięsa wołowego, marchewki i groszku. Moje dziecię siedzi przy stoliku, wybrało łyżkę, co było trafnym wyborem, bo dość rzadkie to drugie danie.. No i widzę, że skutecznie walczy łyżką, aby czasem nie wybrać groszku. Ale pech chciał, że się udało złowić jeden na łyżeczkę, więc on niewiele myśląc ręką go wyrzucił..
Ja pytam: a groszek?
Tymek: grosek bzytki, grosek be
Rozbroił mnie..
No i kilka aktualnych zdjęć..
Twórczy poranek..
I samo dzieło powyżej
No cóż.. tor przeszkód trzeba sobie samemu skołować..
Radość z zabawki od cioci Diany:
Tymek coraz starszy, coraz mądrzejszy i..cwańszy.
Zaczyna łączyć słowa, coraz lepiej mu to wychodzi, pięknie umie już wyrażać swoje myśli..
Dzisiaj znowu mnie zastrzelił swoją umiejętnością logicznego myślenia i.. ciętej riposty? Sama nie wiem.. oceńcie:)
Na obiad dziś ziemniaki z potrawką z mięsa wołowego, marchewki i groszku. Moje dziecię siedzi przy stoliku, wybrało łyżkę, co było trafnym wyborem, bo dość rzadkie to drugie danie.. No i widzę, że skutecznie walczy łyżką, aby czasem nie wybrać groszku. Ale pech chciał, że się udało złowić jeden na łyżeczkę, więc on niewiele myśląc ręką go wyrzucił..
Ja pytam: a groszek?
Tymek: grosek bzytki, grosek be
Rozbroił mnie..
No i kilka aktualnych zdjęć..
Twórczy poranek..
I samo dzieło powyżej
No cóż.. tor przeszkód trzeba sobie samemu skołować..
Radość z zabawki od cioci Diany:
niedziela, 13 stycznia 2013
Zmiany..
Jakoś nie mogę się pozbierać.. ten Nowy Rok mnie dobił i
nawet nie umiem powiedzieć co w nim mnie tak dobija.. Mam wrażenie, że wszystko
jest nie tak, że nic się nie układa, a przecież powinnam się cieszyć.. dziecko
zdrowe, mąż zdrowy, ja zdrowa.. Tyle się nazbierało, tyle zmian wraz z Nowym
Rokiem i tyle decyzji do podjęcia.. Jakoś nie ogarniam tego wszystkiego.. ale
zacznijmy od początku..
Wraz z Nowym Rokiem mój mały dzielny rycerzyk także
rozpoczął nowy etap w swoim życiu.. Zaczął chodzić do niani, P. wozi go
codziennie na 8 rano i zostawia – ja odbieram go o 14.. Póki co ten układ
logistycznie jakoś się sprawdza i mimo narzekań męża, że mu ciężko się zebrać,
że ble ble ble.. to dajemy radę.
Mały, podobno super sobie radzi, od razu wyrywa się do zabawy
i nawet nie spojrzy na odchodzącego tatę. Jest grzeczny, komunikatywny –
niania, mówi, że zagaduje dzieciaki po swojemu, że buzia mu się nie zamyka i
coraz śmielej poczyna sobie jeżeli chodzi o „normalne” słowa. P mówi, że jak
tak zostanie, to sobie w łeb strzeli – haha, już widzę te ciągłe pytania… oj
tak! Je pięknie II danie, ba nawet sam się o nie upomina i jestem pewna, że tak
jest! Moje dziecko to głodomór, który co 2 godziny musi być zadowolony
jedzeniem J .
Podobnie jest z obiadem i tutaj także dowierzam, bowiem odkąd mały chodzi do
niani, je pięknie II dania w domu przy swoim stoliczku i na swoim krzesełku.
Ogólnie niania wypowiada się w samych superlatywach, stwierdziła, że jest nad
wyraz dojrzały a jak sama stwierdziła ma porównanie czy to do pół roku
starszego Samcia czy kilka miesięcy starszej Tosi, no i swoich synów..
Osobiście nie wiem czy wierzyć w te wszystkie pochlebstwa, ale może tak? Moja
siostra twierdzi, że nie spotkała takiego dziecka jak Tymek a sama ma dwóch
synów. Tymek ma twardy charakter i wierzę, że sobie poradzi. W domu także nieco
się zmieniło jego zachowanie.. jakoś mniej czyta, ale za to pięknie się sam
bawi, że aż czasem mam wyrzuty sumienia, że on sam się bawi a ja coś tam robię,
co nie ma znaczenia.. Musimy dać sobie jeszcze czas aby to wszystko ogarnąć..
Ja martwię się tylko jednym… aby jak najdłużej pozostał zdrowy, zwłaszcza w
dobie tej zachorowalności o jakiej się mówi.
Dzieje się u nas sporo, więc także z Nowym Rokiem wzięliśmy
się za siebie rodzinnie i zapisaliśmy małego na zajęcia pływackie. Oczywiście o
wielkim pływaniu nie może być mowy, ale i tak jest super! Co prawa P. kręcił
nosem jak się dowiedział ile taka przyjemność kosztuje i ile rzeczy moglibyśmy
za to kupić, ale trudno. Klamka zapadła – zajęcia zapłacone, nie ma odwrotu i
najlepsze.. trzeba jeździć aby mnie przepadły i to chyba jest najpiękniejsze..
Już nieraz P. mamrotał, że bardzo mu się nie chce.. Jestem pewna, że gdybyśmy
nie zapłacili, to nie jeździlibyśmy regularnie a tak – nie ma wyjścia. Mały
super się zachowuje w wodzie, tata z nim chodzi a ja gdzieś obok i to aby mnie
nie widział.. inaczej się rozkleja i koniec z zajęć. Dopiero na basenie
człowiek sobie zdaje sprawę jak bardzo zastały jest, przepłynęłam 4 długości
basenu i zdychałam jak nie wiem – szok! A pomyśleć, że wcześniej potrafiłam
przepłynąć i 20 i to w ciąży!
Zmiany dotyczą także naszego domu..
c.d.n..
Subskrybuj:
Posty (Atom)