poniedziałek, 14 marca 2016

A czas leci..nie zwarzając na żadne przeciwności

Ostatnio napisałam, że długo mnie nie było.. teraz dopiero mam przerwę.. ale ile się wydarzyło.. książkę mogłabym napisać..
to co najważniejsze... po raz drugi zostałam mamą! Tak, mamą.. Najlepsze, że mój mały obywatel ma już roczek:)

Dążenie do jego pojawienia się, jak i same jego narodziny były dramatyczną walką o jego istnienie, ale udało się.. Cieszę się teraz z obecności tego małego człowieczka i nie mogę się nadziwić, ile pokładów miłości człowiek znajduje we własnym sercu.. Kocham obu moich chłopców ponad życie, a pamiętam, że miałam obawy co do tego, czy znajdę miłość także dla nexta (tak określałam synka jeszcze będąc w ciąży). Postaram się opisać to wszystko co się wydarzyło.. dajcie mi tylko chwilę..

piątek, 7 marca 2014

Dawno nie pisałam..

Dawno nie pisałam.. ma to swój cel.. nie miałam ochoty dzielić się negatywnymi sprawami/ myślami. Po co rozsiewać taką aurę..
Teraz jednak coś się zmieniło i postanowiłam wylać nieco żali..
16 grudnia, to od tego czasu Tymek choruje.. zaczęło się niewinnie - przeziębienie, kiedy wydaje się, że jest dobrze - bach! Temperatura i płacz, szpital (bo oczywiście to święta) i ostre zapalenie uszu - antybiotyk.. po 7 dniach stosowania - bach! znowu płacz i gorączka, tym razem to sylwester, więc znowu szpital, i znowu antybiotyk - inny, milion razy gorszy (gdybym wcześniej znała skutki uboczne nigdy bym go nie podała..) . Antybiotyk zadziałał, ale spowodował znaczne pogorszenie wyników badań, wyniki świadczące o uszkodzeniu nerek, więc znowu diagnostyka, badania, usg. Efekt: obraz usg w porządku, wyniki badań..nadal kiepskie.. Minął tydzień i.. znowu przeziębienie, kolejne 3 dni, zapalenie uszu, z ropnym lewym - kolejny antybiotyk.. Kiedy już się wydawało, że jest w porządku, 4 dni zdrowy - przeziębienie - bańki, leki na nic.. znowu uszy czerwone, tym razem udało  nam się powalczyć bez antybiotyku, ale nie było to proste. Zakropić dziecku uszy 3x 2 lekami po 3 krople i namówić go do leżenia przez 5 min. - wierzcie mi, to trudne zadanie.. ale udało się! To miała być wizyta kontrolna i super! uszy zdrowe, ale.. ostre zapalenie oskrzeli :( Pediatra jednak postanowił zawalczyć o leczenie bez antybiotyku, więc inhalacje 3x dziennie po 2 środki - kolejne trudne zadanie, tym bardziej, że Tymek to "żywe srebro" ale udało się. Mały zwalczył infekcje - zdrowy! Dostaliśmy skierowanie na badania (krew, mocz, kał na pasożyty i inne.) Wyniki - kiepskie, na tej podstawie udało się wykluczyć pasożyty (nie wykryto w kale i w krwi), alergii moje dziecko także nie ma (a w tym momencie wygląda źle - czerwone policzki, pod kolanami krosty, drapie się, łydki suche, skóra popękana) i brak odporności.. Kolejne skierowanie do immunologa. Jesteśmy po, lekarz wykluczył wrodzony brak odporności, to już coś! Zlecił dodatkowe badania- bardziej szczegółowe. Podejrzewa przejściową hipogammaglobulinemię. Jaki będzie efekt - zobaczymy.. Za tydzień alergolog - nie wyjdę bez skierowania na badania. Jak jest obecnie? Tymek zakatarzony, nie kaszlący, ale z zaczerwienionymi uszami, osłuchowo czysty. Znowu podajemy leki, uszy zakrapiamy i modlimy się, aby to się wreszcie skończyło..


Tak naprawdę nie pamiętam już jak to jest, gdy dziecko jest zdrowe. Widzę, jak to wszystko nas wykańcza.. głównie psychicznie. Nawet nie mamy siły na plany, każdego dnia zasypiam niemal z małym. Straciłam chęć do robienia..czegokolwiek. Jedyny czas, kiedy nie myślę, to czas spędzony na siłowni, zajęciach sportowych..

Od tygodnia Tymek chodzi do przedszkola, uwielbia to, choć same rozstania są ciężki i płaczliwe. Gdy go odbieram, nie chce iść do domu. Z jedzeniem jest jeszcze słabo, ale mam nadzieję, że się wreszcie przełamie. Póki co potrafi powiedzieć pani, że nie będzie jadł, bo "w domku mamusia robi lepse". Jest pogodny, towarzyski, doskonale wtapia się w otoczenie. Lubiany. Umie mówić o swoich uczuciach, nieraz podchodzi do pani i mówi: "źle mi", "nudzi mi się", "jestem zmęczony". To pomaga. Jest typem dziecka, który woli wiedzieć i z czasem zrozumie niż takim, które nie słucha i nie przyjmuje do wiadomości. Uwielbiam go, choć czasem swoim zachowaniem doprowadza do granic wytrzymałości, ale przecież.. taka jest rola dziecka :)


wtorek, 30 kwietnia 2013

Tyle na nas spada..

U nas koło fortuny nadal się kręci i wypada na okienkach niezbyt dla nas pomyślnych.. Tym razem synek..Od jakiegoś czasu staramy się znaleźć przyczynę utrzymującego się od 3 m-cy duszącego kaszlu.. kaszlu, który potrafi go wybudzić, wywołać wymioty, wymęczyć. Wykonaliśmy wszystkie możliwe badania, od analizy kału na pasożyty, po alergie..dzisiejsze rtg wyszło kiepskie, zmiany w płucach i oskrzelach, utajniony stan zapalny o nieznanym podłożu, wizyta u alergologa - do przewidzenia.. na podstawie wyników badań, wywiadu (wizyta trwała dokładnie 86minut) lekarz postawił diagnozę - astma dziecięca, wpisał Tymka na listę dzieci przewlekle chorych.. zlecił testy i nie było zmiłuj - trzeba było robić.. to koszmar, bo pielęgniarki pobierały krew z górnej części dłoni - krew się lała, mały histeryzował, wszystko zakrwawione - Tymek, ja.. naprawdę ciężkie przeżycie dla naszej dwójki, mały od razu usnął w aucie..

A ja po prostu nie daję już rady psychicznie czuwać przy jego łóżku i sprawdzać czy złapie oddech, czy ma jak i czym oddychać.. czy puści go ten duszący kaszel.. modlę się wtedy, każdorazowo aby już mu przeszło, albo aby to spadło na mnie..nadal się modlę..

środa, 10 kwietnia 2013

Złe wieści, dobre wieści..



U nas jak zwykle dalsze zawirowania.. Różnej treści.. Ktoś ostatnio mi napisał ”wygadaj się”, będzie lżej.. Może i tak..
Jakiś czas temu wykryto u mnie torbiel, która ostatecznie faktycznie okazała się torbielą, a nie jak sugerowano guzem. Na ową torbiel lekarz zaczaił się z terapią hormonalną, która trwała (tak trwała) jakieś 40 dni. Terapia polegała na braniu tak znienawidzonych przeze mnie tabletek antykoncepcyjnych.. I wtedy, zupełnie nieoczekiwanie zdarzył się cud? Chyba tak to można nazwać.. Okazuje się, że branie tabletek, zwłaszcza w początkowym etapie niekoniecznie zabezpiecza jak to jest napisane na opakowaniu.. w Wielkim tygodniu dziwne plamienia, myślałam, że to dlatego, że nie robiłam przerwy miedzy opakowaniami tabletek, ale nie.. To były początki życia, nowego życia..
Niestety nowe życie nie trwało zbyt długo, nowe życie zakończyło się równie niespodziewanie co wieść o nim.. Fakt, nie miałam czasu na oswojenie się z nową myślą, nie miałam chwil na radość, bo jednak początki były dość nerwowe, nie było czasu..  Po prostu jednego dnia przyszło krwawienie, które niosło ze sobą ból, zarówno fizyczny jak i psychiczny.  Nie wiem jak to określić, ale mój organizm walczył.. walczył z torbielą na jajniku, a moje dziecko okazało się przeszkodą, a może po prostu niewinną ofiarą? Torbiel „odpadła”, a nie wchłonęła się jak  przewidywał lekarz. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że wraz z końcem jednego istnienia, jest szansa na pojawienie się następnego, już bez groźby powikłań, tylko czy na obecną chwilę mnie to pociesza?

Nie chciałam, aby ten wpis był przepełniony goryczą, złością czy pozbawiony nadziei.. Staram się znajdować pozytywne, dobre strony tego co się wydarzyło. Na szczęście są także pozytywne aspekty życia.. Skupiam się na moim największym szczęściu – na moim synku.. Jesteśmy po wizycie u okulisty i Tymka wzrok się poprawił! I to o cały punkt! Będzie nosił teraz szkła +1 a nie +2 jak to było wcześniej.. Ogromnie mnie to cieszy, bo to świadczy o tym, że jest szansa, że w 3-cie jego urodziny będziemy wchodzić już bez okularków.. ufff..

piątek, 5 kwietnia 2013

Jest taki dzień..

Zastanawiam się od 3 dni jak bardzo człowiek może przyzwyczaić się do myśli/ świadomości, że zmieni się całe życie.. że pewne decyzje zostały podjęte, trochę nieświadomie, ale jednak, że.. wszystko będzie teraz wyglądać inaczej.. Podczas tych kilku dni milion myśli wędruje po głowie, od euforii po rozpacz, od nadziei po załamanie.. Ta świadomość, ta istota, to nowe życie, życie, które jednak odeszło..
I później jednak nie ma to znaczenia.. Wystarczą 3 dni, a wcześniejsze myśli stają się nieważne..To nie tak miało być.. nie tak miało się skończyć.. nie tak

środa, 27 marca 2013

Załamka

Od dzisiaj mały nie dostaje kropelek do oczu, widzę jest dobrze.. Antybiotyk jeszcze tylko jutro i też koniec, ale nigdy nie może być pięknie.. podczas kąpieli odkryłam cały lewy bok - plecy i brzuszek wysypka, i to bardzo brzydka.. Oczywiście od razu milion myśli w głowie, czy to rodzynki?Może te odrobinki szyszki co dałam małemu,a może śmietana w zupie? Sama nie wiem, ale jestem podłamana.. Mały od niemal tygodnia bez żadnych wspomagaczy, ani zyrtek, ani aerius, ani fenistil, nie chciałam mu nic podawać bo w piątek chce go na testy wziąć a podanie obecnie jednego z złotych środków zniweczyłoby moje plany, które i tak będą realizowane w wielkiej konspiracji..

wtorek, 26 marca 2013

Cechy..

Jakiś czas temu pojawił się post na temat troskliwości mojego, wówczas rocznego synka.. Odkąd sięgam pamięcią Tymek był bardzo uczuciowy, troskliwy i.. porządny - wiem, wiem.. powiecie, że jestem matką to i nie jestem obiektywna, ale jest jedno ale.. taką samą opinię uzyskałam od niani zajmującej się Tymkiem.. Twierdzi, że Tymek po każdym posiłku sprzata po sobie, gdy zrobi siku w nocnik - sam wylewa zawartość do wc, gdy coś wysypie - posprząta, wyleje - leci po ścierkę i wyciera, gdy ktoś płacze - głaska i co dla mnie zadziwiające cieszy się z sukcesów pozostałej dwójki podopiecznych..

Sama zauważyłam te cechy, a teraz coraz bardziej wyodrębnia się jeszcze jedna.. empatia. Tymek potrafi rozpłakać się na piosence: Trzy kurczaki, bo mama kwoka zostawiła małe kurczaczki same a deszcz na nie padał.. spędzamy wówczas 30min. na tłumaczeniu mu, że ona poszła po parasol.. Oczywiście to przykład, ale takich przykładów mogłabym mnożyć.. P uważa, że to niekoniecznie dobrze, że jest taki "dobry" i empatyczny. Gdyby był dziewczynką, to tak..ale chłopak? dostanie po dupie i tyle, że nie opłaca się być dobrym..
Sama nie mam zdania na ten temat, nie zastanawiałam sie nad tym, ale w istocie Tymek jest niezwykle wrażliwy i z każdym miesiącem widać to coraz bardziej..

...........................................................................................

A teraz coś zupełnie innego.. coś dla ducha i..ciała:D
Wczoraj wzięło mnie na szyszki z.. dzieciństwa.. A ponieważ nie miałam krówek, bo przez Tymcia chorobę jesteśmy uziemieni musiałam zdać sie na P. Kupił krówki, ale niestety nie ciągutki - no cóż..
Nie korzystałam z przepisu z strony a jedynie z takiego co zapamiętałam, gdy szyszki robiła moja babcia...
1.W garnuszku rozpuściłam krówki, ok. 130g, dodałam ok 3 łyżeczek masła i łyżeczkę nugat - całość rozpuściłam nie doprowadzając do wrzenia - banał! Dodałam łyżkę kakao i wymieszałam.



2. Do sporządzone masy wsypałam 50g ryżu preparowanego, całość wymieszałam


3. Mokrymi dłońmi formowałam szyszki, wsadziłam na chwilę do lodówki i... przeniosłam się w czas dzieciństwa :)))

Smacznego!