To nieco przewrotny tytuł mojego posta.. Ale napawa mnie wielką konsternacją to, czego bywam ostatnio świadkiem, nie są to odosobnione sytuacje, nie jest to incydentalne.. Niestety..
Ostatnio znowu byłam świadkiem sytuacji, która sprawia iż zastanawiam się i modlę o to, aby sama nie być taką mamą.. mamą, która chce przeżyć życie za swoje dziecko! Oczywiście do pewnego wieku ponoszę pełną odpowiedzialność, pełna decyzyjność spoczywa na moich barkach, ale.. no własnie ale.. kiedy można pozwolić dziecku na własne, autonomiczne zdanie? na podejmowanie decyzji, na samodzielne przeżycie własnego życia?
Cała rzecz dotyczy 14-nastoletniego dziecka, oj przepraszam, toż to już nastolatka! Dziewczynka jeszcze nigdy (ani z koleżankami, ani sama) nie była np. na zakupach ciuchowych, zawsze, ale to zawsze jest z.. mamą, bo przecież: "Ona nie wie jak się ubrać", bo przecież "Ona nic sobie sama nie wybierze", bo przecież "Ja wiem co jej się podoba". To głupi przykład - wiem, ale pokazuje zależność córki od matki..a może i matki? Dziwnym trafem obie mają 80% takiej samej garderoby!!! Niemal wszystko jej w kolorze.. czarnym.. Gdy "mała" idzie do wc, po 5min słyszy: Czy coś się stało? Czy Ci pomóc? Gdy są na jakimś pokazie - córka nigdy sama nie może nigdzie iść, uczesać się, ubrać, pomalować - wszystko mama. Dziewczynka śpi z mamą (?). Owszem, nie można powiedzieć ma przyjaciółki z którymi się spotyka, ale..no właśnie ale.. Czy to nie za dużo, czy ona nie stłamsiła tej małej.. Na argument, aby pozwoliła jej iść samej na zakupy, kwituje: nie wtrącaj się, na zdanie: Zostaw ją, przecież nic jej się nie stanie, odpowiada: Ja wiem lepiej.. nie wiem już jak radzic, co robić, czy stać obok - obserwować i.. milczeć, czy próbować..
Istotnym jest, że "mała" czasem mówi do mamy: mamo, nie jestem dzieckiem, dam sobie radę, albo poczekaj itd. Kiedy ją pytam, czy ją to nie męczy, odpowiada, że już się przyzwyczaiła i wie, że nic nie pomoże.. i co robić?
Cała ta sytuacja zmusza mnie do refleksji i mocno modlę się, abym ja taka nie była względem swojego dziecka! Abym na siłę nie chciała go stłamsić, narzucić swojego zdania i wychować niezdecydowanego chłopaka, spoglądającego na mamę.. Przykre to by było..
wtorek, 18 grudnia 2012
czwartek, 13 grudnia 2012
Jak przez głupotę można zrobić krzywdę drugiej osobie..
Zacznę od początku.. Moje dziecko ma wadę wzroku, może nie jest.. straszna ale na pewno może utrudnić życie. Walkę o skorygowanie wady - zeza, bo o niego chodzi podjęliśmy, gdy Tymek miał 8 m-cy. Od tamtej pory dzielnie nosił okularki, mające za zadanie wzmocnić mięśnie oczne. Wszystko zaczęło się miesiąc, a może to było dwa miesiące temu.. Nastał czas znany i dokumentowany przez wszystkich jako bunt! Ale nie dajmy się zwieź.. moje dziecko nie ma dwóch lat, ba! on nie ma nawet półtora roku! To takie proste.. walenie głową, nogami o podłogę, trzaskanie drzwiami (swoją drogą myślałam, że to domena nastolatków), robienie na złość, wbrew i na przekór, rzucanie czym popadnie..ale taki "bunt" ma tez pozytywne strony: stał się bardziej czuły, tak cudnie przychodzi i łapie za rączkę i prowadzi, na spacerach idzie za rączkę, tyle rozumie, wszystko pokarze, coraz więcej mówi..ale przecież nie o tym chciałam pisać..
Wraz z owym buntem stała się rzecz niespodziewana, bo Tymek całkowicie odrzucił okulary.. myślałam, że coś się wydarzyło, że to było czymś spowodowane, tymczasem jak się okazuje to ten "zwykły" bunt! Próba założenia okularów przez kogokolwiek z nas kończyła się histerią, ale taką jakby go obdzierano ze skóry.. po jakimś czasie prób zwyczajnie odpuściliśmy, co jak się okazało, ma dramatyczne skutki :(
Okulistka w sposób bardzo dyplomatyczny acz dosadny uświadomiła nam, ze jesteśmy słabi, że syn nami manipuluje, że dajemy się wodzić za nos.. przecież to było takie oczywiste! Daliśmy się zapędzić w kozi róg, związać ręce i pozwolić aby 16 m-czne dziecko za nas decydowało. Pani doktor zwróciła nam uwagę, że zez mimo, iż nie jest druzgocącą wadą, jednak może wyeliminować Tymka z możliwości wyboru wśród zawodów, typu: architekt, pilot i inne. To jak bezmyślnie postąpiliśmy rezygnując. odpuszczając małemu noszenie okularów, było olbrzymią głupotą.. Głupotą, która niemal doprowadziła do konieczości zaklejenia jednego oczka, bo nie dość iż brak okularów pogłebił zeza prawego czka, to sprawił, że i drugie oczko się opuściło..
To niesamowite, jak ważna i konieczna była ta rozmowa. Razem z P wyszlismy z gabinetu z niesamowitą desperacją i konsekwencją! Tego samego dnia od 16 do 20 non stop chodziliśmy za małym i zakładaliśmy mu okulary - w sumie 123 razy! Mały ani razu nie wpadł w histerię, owszem denerwował się, ale kończyło się na tym. Wystarczyło odwrócenie uwagi. Jestem pełna nadziei...Dzisiaj już 3 dzień jak Tymek ciągle ma okularki na nosie i nie ma problemu! Uświadamia mi to tylko jedno: jak nastawienie jest ważne, nastawienie rodzica!
Cała sytuacja jest dla mnie nader stresująca, bo za 3 m-ce ponownie czeka nas zakrapianie atropiną i to niestety o mocniejszym stężeniu. Mając w pamięci poprzedni odczyn alergiczny już się boję...
Wraz z owym buntem stała się rzecz niespodziewana, bo Tymek całkowicie odrzucił okulary.. myślałam, że coś się wydarzyło, że to było czymś spowodowane, tymczasem jak się okazuje to ten "zwykły" bunt! Próba założenia okularów przez kogokolwiek z nas kończyła się histerią, ale taką jakby go obdzierano ze skóry.. po jakimś czasie prób zwyczajnie odpuściliśmy, co jak się okazało, ma dramatyczne skutki :(
Okulistka w sposób bardzo dyplomatyczny acz dosadny uświadomiła nam, ze jesteśmy słabi, że syn nami manipuluje, że dajemy się wodzić za nos.. przecież to było takie oczywiste! Daliśmy się zapędzić w kozi róg, związać ręce i pozwolić aby 16 m-czne dziecko za nas decydowało. Pani doktor zwróciła nam uwagę, że zez mimo, iż nie jest druzgocącą wadą, jednak może wyeliminować Tymka z możliwości wyboru wśród zawodów, typu: architekt, pilot i inne. To jak bezmyślnie postąpiliśmy rezygnując. odpuszczając małemu noszenie okularów, było olbrzymią głupotą.. Głupotą, która niemal doprowadziła do konieczości zaklejenia jednego oczka, bo nie dość iż brak okularów pogłebił zeza prawego czka, to sprawił, że i drugie oczko się opuściło..
To niesamowite, jak ważna i konieczna była ta rozmowa. Razem z P wyszlismy z gabinetu z niesamowitą desperacją i konsekwencją! Tego samego dnia od 16 do 20 non stop chodziliśmy za małym i zakładaliśmy mu okulary - w sumie 123 razy! Mały ani razu nie wpadł w histerię, owszem denerwował się, ale kończyło się na tym. Wystarczyło odwrócenie uwagi. Jestem pełna nadziei...Dzisiaj już 3 dzień jak Tymek ciągle ma okularki na nosie i nie ma problemu! Uświadamia mi to tylko jedno: jak nastawienie jest ważne, nastawienie rodzica!
Cała sytuacja jest dla mnie nader stresująca, bo za 3 m-ce ponownie czeka nas zakrapianie atropiną i to niestety o mocniejszym stężeniu. Mając w pamięci poprzedni odczyn alergiczny już się boję...
poniedziałek, 10 grudnia 2012
Zmiana goni.. zmianę
Tyle się dzieje.. nie mam na nic czasu a już najmniej na możliwość sięgnięcia po kubek ciepłej kawy i komputerem.. Grudzień, to okres wielkich zmian i decyzji; niespodzianek i prezentów..
Od stycznie Tymuś idzie do niani, dzisiaj byliśmy na pierwszym, adaptacyjnym dniu i co mogę powiedzieć.. nie jest źle.. P. Dorota wydaje się być ciepłą osobą, choć zauważyłam dziwny "pośpiech", no nie wiem jak to określić.. dodatkowo jedna kwestia mi się nie spodobała, ale nie mogę po 60min wyciągać wniosków. Mamy jeszcze 2-krotnie jechać odwiedzić P. Dorotę, aby Tymuś dobrze się zaadoptował. Póki co wogóle nie wyglądał na strachliwego, owszem raz się zawstydził i dwukrotnie zwrócił do mnie, gdy czegoś nie otrzymał ale pięknie sam wyruszył na zwiedzanie mieszkania, na poznawanie zabawek i częstował się przegryzkami. A później nie chciał wyjść:)
Ja od piątku na urlop, więc będę mogła nacieszyć się moim szkrabem, jak ja go uwielbiam!
A tutaj, o... moje dzieciątko:)
http://www.youtube.com/watch?v=AXaweqB9jz4
Jak wiecie testowałam produkt - krem Euucerin i okazuje się, że moja opinia spotkała się z aprobatą i wygrałam świetny komplet kosmetyków!!! Piękny prezent. Tym bardziej, że następnego dnia dowiedziałam się, że zostałam wylosowana do testowania nowego produktu:)
c.d.n.
Od stycznie Tymuś idzie do niani, dzisiaj byliśmy na pierwszym, adaptacyjnym dniu i co mogę powiedzieć.. nie jest źle.. P. Dorota wydaje się być ciepłą osobą, choć zauważyłam dziwny "pośpiech", no nie wiem jak to określić.. dodatkowo jedna kwestia mi się nie spodobała, ale nie mogę po 60min wyciągać wniosków. Mamy jeszcze 2-krotnie jechać odwiedzić P. Dorotę, aby Tymuś dobrze się zaadoptował. Póki co wogóle nie wyglądał na strachliwego, owszem raz się zawstydził i dwukrotnie zwrócił do mnie, gdy czegoś nie otrzymał ale pięknie sam wyruszył na zwiedzanie mieszkania, na poznawanie zabawek i częstował się przegryzkami. A później nie chciał wyjść:)
Ja od piątku na urlop, więc będę mogła nacieszyć się moim szkrabem, jak ja go uwielbiam!
A tutaj, o... moje dzieciątko:)
http://www.youtube.com/watch?v=AXaweqB9jz4
Jak wiecie testowałam produkt - krem Euucerin i okazuje się, że moja opinia spotkała się z aprobatą i wygrałam świetny komplet kosmetyków!!! Piękny prezent. Tym bardziej, że następnego dnia dowiedziałam się, że zostałam wylosowana do testowania nowego produktu:)
c.d.n.
Magia świąt?
Już grudzień, ba nawet już Mikołaj za nami.. Ponieważ jak co roku wyjeżdżamy na święta, to postanowiłam w tym roku nieco wcześniej zadbać o atmosferę świąt w moim domu.. Tym sposobem pojawiły się już dekoracje świątecznie i choinka! Mało tego, w dniu wczorajszym wzięłam się za pieczenie pierników i wyszła ich pokaźna ilość.. Dobrze, bo planuję część z nich powiesić na choince a część wyłożyć na talerzyk. Powstały różne kształty, od typowo świątecznych: choinki, aniołki, ryby, domki, gwiazdki, renifery, buty, ale także: jeżyki, króliki, wiewiórki. A ponieważ mój siostrzeniec jest w stanie zjeść nieprzyzwoite ilości, to podejrzewam, że niewiele ich zostanie. Nie są jeszcze udekorowane ale zostawię to może na jutro i znowu się pochwalę:) Teraz, teraz zapraszam na wędrówkę po moich świątecznych zakątkach..
czwartek, 22 listopada 2012
Testowanie, testowanie..
Jakiś czas temu zostałam wybrana do testowania produktu. Moja radość była niesamowita, bo to był drugi raz a pierwszy razem ze Streetcom! Byłam niezwykle zaskoczona tym faktem, a jeszcze bardziej tym, że do testowania dostałam krem i to nie byle jakiej marki, bo Eucerin! Znam ją doskonale, bo nieraz używałam toników do twarzy i płynów do mycia twarzy.
Otrzymana paczuszka wyglądała tak..
Tym razem miałam mozliwość testowania kremu
A teraz, moja krótka relacja ze stosowania kremu przez dwa tygodnie - zapraszam!
Tylko uwaga: Cofnijcie się na sam koniec...!!!!
Otrzymana paczuszka wyglądała tak..
Tym razem miałam mozliwość testowania kremu
Hyaluron-Filler
A teraz, moja krótka relacja ze stosowania kremu przez dwa tygodnie - zapraszam!
Tylko uwaga: Cofnijcie się na sam koniec...!!!!
Dzień 14
To już ta chwila, na samym początku zdecydowałam, że po 2
tygodniach stosowania mogę wypowiedzieć się na temat kremu u jego działania.
Kwestie wizualne i dotyczące zapachu i innych tego typu aspektów pozostawiam
niezmienne, bo uważam tak, jak na początku.
Wypowiem się natomiast na temat głównego zadania kremu –
zmarszczkami. Krem marki Eucerin całkiem nieźle poradził sobie z moimi
defektami. Owszem największa bruzda na czole, spowodowana mimiką twarzy i chyba
nieco także dziedziczeniem nie znikła, ale zauważyłam, że się spłyciła, nie
jest już tak rzucająca się w oczy. Wszelkie mniejsze zmarszczki znikły, kurze
łapki znikły.. Ja na ogół nie przykładałam uwagi do zmarszczek i jakoś nie zależało
mi aby się ich pozbyć, ale skoro krem, który super nawilża, sprawia że cera
jest elastyczna i wygląda zdrowo – potrafi poradzić sobie także ze zmarszczkami
– to rewelacja!
Nadal przeszkadza mi zapach, to największy mankament.
Wydajność? Niezła, stosuję krem niemal miesiąc i nadal jest, wiec wydatek
60-70zł na miesiąc jest spory, ale może wystarczy kremu na tyle, aby zahaczył
także o następny miesiąc.. Ogólnie jestem zadowolona i nie mam większych
zastrzeżeń i żeby nie było.. to nie jest laurka, którą piszę, aby np.
wylosowano mnie do następnej kampanii, tak uważam i tak piszę.. Zachęcam i
polecam.. Ot taka mała dygresja..
Dzień 13
Już za chwilę ostateczne starcie i podsumowanie bitwy, zatem
kremiku: walcz!
Edit:
Przyjechała moja koleżanka, poinformowała mnie, że po zastosowaniu
kremu nastąpiło okropne pieczenie okolic oczu, zjawisko to pojawiło się
dwukrotnie, więc zaprzestała stosowania.. ech, szkoda.. krem nie jest więc dla
wszystkich!
Dzień 12
Wow, ale sukces! Osoba, która zarzekała się, zapierała
rękoma i nogami, że po:
1. Nie będzie królikiem doświadczalnym.
2. Krem jest beznadziejny, bo… za długo się wchłania..
Dzisiaj powiedziała, że jest zachwycona! Że nie spodziewała
się tego, ale krem jest dla niej niesamowity! Jest zachwycona pod każdym
względem…
Jeszcze jestem w szoku..
Dzień 11
Kolejne dwie osoby zostały obdarowane próbkami.. Zostało mi
ich już niewiele, coś ok. 6 szt. co oznacza, ze jeszcze 2 odważne :P osoby je
dostaną.. Ulalalaaa..
Dzień 10
Dzisiaj postanowiłam zorganizować małe spotkanko poświęcone
kremowi. Zaprosiłam koleżanki, które obdarowałam kremami. Poprosiłam o opinię i
usiłowałam moderować dyskusję. W rozmowie udział wzięło 6 osób. Poprosiłam aby
były możliwie obiektywne. Udział wzięły: Agnieszka I, Agnieszka II, Kasia,
Natalia, Danka, Magda.
Agnieszka I: Uważam krem za bardzo udany.
Kasia: Ja też, ale… uważam, że może nie nadawać się do
każdego rodzaju cery.
Magda: Co to znaczy, może nie nadawać się do każdego rodzaju
cery?
Kasia: To oznacza, że osoby skłonne do alergii lub z bardzo
delikatną cerą, jak ja – mogą mieć obiekcje przed jego stosowaniem. Osobiście
po pierwszych 3 użyciach miałam krem rzucić w kąt, bo mnie uczulił!! Gdyby nie
rozmowa z Tobą, już dawno zaprzestałabym jego stosowania!
Magda: AAA więc to moja winaJ
i zasługa jednocześnie?
Kasia: Dokładnie (śmiech), masz mnie na sumieniu..
Agnieszka II: Ja także uważam krem za niezły wynalazek, ale
ta cena.. powala.. podejrzewam, że to kosmetyk z wyższej półki.
Magda: Aga, ale przecież wszystkie kosmetyki Eucerin mniej
więcej tak kosztują..
Agnieszka II: wiem, dlatego postuluję o zmianę / obniżenie
ceny (śmiech)
Magda: Agnieszka napisz pismo w tej sprawie, to może
przychylą się do Twojego postulatu J
Danusia a Ty co powiesz?
Danusia: Ja jestem sceptyczna, cena nie powala, zapach taki
sobie, no konsystencja ok ale ten czas na wchłonięcie się kremu.. jestem
strasznie niecierpliwa, a czekanie mnie denerwuje..
Magda: Danusia, nie przesadzasz? Przecież aż tak długo to
nie trwa, znajdź krem, który wchłania się sekundę po nałożeniu..
Danka: Owszem, może jestem wymagająca, ale skoro mam
zapłacić przeszło 50zł to oczekuję cudów. Poza tym nie zauważyłam
spektakularnych efektów działania.
Magda: Ale to co? Skóra nie jest gładka, miękka, delikatniejsza?
Danka: Nie no oczywiście jest, ale spodziewałam się czegoś..
innego, no wiesz.. ekspresowego działania na zmarszczki, diametralnej zmiany,
naciągniętej skóry.. A tu.. bez rewelacji..
Magda: Danisia, bo tu chyba chodzi o to, że oczekiwałaś efektów
natychmiast! A przecież to nie tak działa, wszystko potrzebuje czasu. Związki i
substancje muszą dokładnie wniknąć w skórę, muszą odbudować warstwę lipidową, a
efekty redukcji zmarszczek można zauważyć po 2 tygodniach regularnego
stosowania!
Danka: Chyba masz rację, co ja poradzę, jak ja taka
niecierpliwa?
Magda: Natalia a Ty co się nie odzywasz? Co myślisz o kremie
i naszej dyskusji.
Natalia: Siedzę i analizuję co mówicie.. Zgadzam się z Tobą,
ale i z dziewczynami. Osobiście krem bardzo mi podpasował i chyba się na niego
przestawię z kremu La Posay. Nie umiem wyrazić dokładnie co mnie w nim ujęło.
Skóra jest ok, przyjemna w dotyku, miękka, nie widzę defektów, choć ja nigdy
nie miałam problemów z cerą. Owszem drobne zmarszczki mimiczne, które wydają mi
się jakby mniejsze, ale czy to możliwe aby po 4 dniach stosowania zauważyć już
taki efekt? Dla mnie rewelacja!
Dzięki dziewczyny za swoje opinie!
Dzień 9
Dzisiaj rano mąż głaskał mnie po twarzy i powiedział.. ”Ale masz gładką skórę, jak
Tymek”
(Tymek – niemowlę, 16-miesięczne:))
Dzień 8
Dzisiaj postanowiłam rozważyć kwestię swojej wiarygodności.
Naprawdę czytam ten swój dziennik i wydaje mi się on taki „cukierkowy”. Usiłuje
znaleźć coś do czego można się przyczepić ale nie znajduję (!). Mimo, że nie
było łatwo, że miałam chwile zwątpienia czy wręcz rozważałam zaprzestanie
stosowania kremu – uważam produkt za naprawdę udany. Ciężko się do czegoś
przyczepić. Nie powiem cena jest wysoka,
ale większość kremów aptecznych, kremów z wyższych półek jest w podobnych
cenach. Owszem miałam wysyp pryszczy, ale nie mogę na 100% powiedzieć, że to
było spowodowane działaniem kremu. Osoby, którym rozdałam próbki nie zauważyły
takiego zjawiska, zatem ta kwestia nadal jest otwarta. A skuteczność? W końcu
to krem na zmarszczki i w takim celu go stosuję.. Co do tej kwestii chciałabym
się jeszcze wstrzymać z oceną, w końcu 8 dni testowania to jeszcze żaden czas a
nie chce dyskredytować kremu czy też wystawiać mu „laurkę” tylko dlatego, że
otrzymałam go do testowania i zostałam wybrana do tego z miliona osób (no
milion to może przesada.. ale może nie?:)
Dzień 7
Dzisiaj może opiszę rozmowy z koleżankami i podsumuje ich
spostrzeżenia. Z racji tego, że testuję krem Eucerin hyaluron filler otrzymałam
próbki do rozdania i prosiłam o opinię.
I spostrzeżenie? Znacznie więcej osób ma skórę mieszaną niż
suchą, zatem osób z suchą skórą obdarowałam znacznie mniejszą liczbą próbek.
Spostrzeżenie nr. II – tak naprawdę nikt chętnie nie chce
testować (i być królikiem doświadczalnym, jak określiła jedna z rozmówczyń). Na
nic tłumaczenie, że produkt jest dostępny, że to nie tak.. Na szczęście takich
osób z góry „na nie” jest niewiele.
Rozdałam próbki 7 osobom. Tylko 2 z nich miały cerę suchą,
reszta – mieszaną. Z owych 7 osób zachwyconym były 2 osoby, 4 osoby rozważą kwestię
zakupu np. gdy krem będzie w promocji. Jedna osoba była na nie.
Najczęstsze plusy: konsystencja, super się wchłania,
pozostawiając delikatną mgiełkę, ładnie pachnie (z tym zapachem to jest
problem, bo niemal po równo, część osób wskazała zapach jako coś na plus a
część jako na minus - ja wymienię w obu grupach), wydajność; nawilżenie;
Najczęstsze minusy: cena, zapach, zbyt wolne wchłanianie.
Dzień 6
Dzisiaj jest już znacznie mniej pryszczy. Zastanawiam się
nad powodem ich wystąpienia i zwracam się ku dwóm kwestiom -> działanie
kremu lub pojawienie się menstruacji (tą drugą opcje biorę po uwagę tylko
dlatego, że owe zjawisko pojawiło się ze znacznym przyśpieszeniem o 2 tygodnie
co z kolei spowodowane było bardzo stresującym okresem). Nie wiem czy poznam
powody takiego stanu rzeczy, niemniej najważniejsze, że mam to już za sobą i
mogę się cieszyć nawilżoną, gładką (poniekąd) skórką. Czy zauważyłam redukcję
zmarszczek? Jeszcze nie – wypatruję dalej..
Dzień 5
Yupi! Pryszcze znikają. Ale rewelacja, od razu chce się żyć.
Poprawa jeszcze nie jest spektakularna ale jest, witać że jest ich coraz mniej,
że znikają. Krem stosuję dalej i cieszę się, że wytrwałam i kontynuowałam mimo
chwil zwątpienia..
Dzień 4
Dopiero dzisiaj poruszam tą kwestię… Jestem załamana! Co mi
z gładkiej, miękkiej cery? Co mi z super nawilżania i wchłaniania kremu, kiedy
na mojej skórze pojawiły się pryszcze! Jest ich tak dużo (jak dla mnie). Ba,
jest ich mega dużoL
Dla mnie, osoby, która uporała się z problemem pryszczy dawno temu taki stan to
zaskoczenie i tragedia.
Teraz tylko rodzą się pytania:
Teraz tylko rodzą się pytania:
1.
Czy pojawienie się pryszczy należy wiązać z
używaniem nowego kosmetyku?
2.
Czy to skutek jego stosowania?
3.
Czy zaprzestać stosowania czy nadal go używać?
Edit:
Podjęłam męską decyzję: Nadal stosuję krem, obserwuję,
cierpię dalej i.. kontroluję
Dzień 3
Od wczoraj zauważam coś niepokojącego, ale na razie cicho
sza.. nic nie mówię. Obserwuję. Poza tym łapię się na tym, że chce stosować
krem nie tylko na dzień. Korci mnie to okropnie, żyję świadomością, która w
mojej głowie nabiera realnych kształtów J
że stosowanie kremu także na noc – przyśpieszy jego efekt. I znowu rodzi się
pytanie.. Dlaczego nie można stosować kremu na dzień wieczorem? Czym się różnią
takie kremy? Muszę zgłębić tą kwestię. Mój mąż się wyśmiewa z tego rozdziału a
ja jestem sceptyczna i nie wypowiadam się – w końcu nie mam kompetentnej wiedzy
w tym zakresie..
A sam krem? Stałam się chyba fanatyczką.. Ja uwielbiam ten
moment wklepywania kremu. Skóra momentalnie się napina i staje delikatniejsza.
Mam porównanie, skóra mojego półtorarocznego niemowlaka jest tak delikatna, jak
skóra na mojej twarzy po zastosowaniu kremu. Ajajajjajjjj jak ja to lubię!
Dzień 2
Dopiero dzisiaj mogę napisać coś więcej.. Pierwszego dnia –
poznawaliśmy się, dzisiaj – wiem co nieco i mogę to omówić, zatem:
§
Opakowanie – od zawsze jestem zwolenniczką
kremów w butelkowym opakowaniu, mimo, że wydają się i może faktycznie są –
mniej wydajne, to jednak radzę sobie „z wydobywaniem” pozostałości (resztek)
kremu otwierając butelkę lub ją rozcinając. Tutaj jeszcze nie sprawdziłam,
która opcja będzie wchodziła w grę.. To zatem do sprawdzenia a samo opakowanie
idzie na plus.
§
Dozownik – dla mnie kolejny plus! Punkt ten
nierozerwalnie wiąże się z poprzednim. Nie lubię po prostu grzebania palcami w
kremie. Dla mnie to niehigieniczne i nieestetyczne. I co z tego, że czasem do
kremów dostarczane są szpatułki do nakładania kremu, jednak często gęsto one mi
zwyczajnie giną. Zatem – dozownik – na plus
§
Konsystencja – plus. Ten krem ma idealną
konsystencję, ni to gęste ni rzadkie, po prostu idealne. Osobiście nigdy nie
przykładałam do tego wagi, do momentu aż jeden z kremów, który używałam „wylał”
mi się na rękę – dosłownie, pociekł mi po palcach! Byłam w szoku.
Nie lubię także, gdy krem jest za gęsty i
trudno go rozsmarować, a proces ten przypomina – walkę.
§
Zapach – nie drażni, ale nie powala. Na
szczęście nie przytłacza, choć towarzyszy w ciągu dnia lekko apteczny zapach.
Mnie – nie drażni, ale znam osoby, którym to mega przeszkadza. EDIT: znalazłam
osobę, której bardzo odpowiada ten zapach. Ocena- neutralna.
§
Efektywność – na obecnym etapie – ciężko
stwierdzić. Na pewno nawilża, czy redukuje – to zostawiam do dalszej oceny.
§
Wydajność – po 2 dniach stosowania, wydaje się,
że jest wydajny. Naprawdę niewielka ilość jest potrzebna do nałożenia na twarz
i szyję. Ja jestem zadowolona.
§
Wchłanialność – na plus. Po pierwszym
zastosowaniu, obawiałam się, bowiem nieco przedłużał się ten proces (w mojej
ocenie), aczkolwiek ten 30s proces nie jest niczym niezwykłym a wchłania się
rewelacyjnie!
Dzień 1
Dzień 1
Szok, zaskoczenie, radość.. oto tak zaczął się dzień.. otrzymałam pudełeczko do testowania.. Yupi!!!!!!! nazywajcie mnie TESTERKA!
piątek, 9 listopada 2012
Inny etap
Od tygodnia
nasz dom zamieszkuje nowa osoba. To już nie jest dziadek a… babcia! Tak, tak,
nastąpiła zmiana warty. Jak jest? Zdecydowanie inaczej. Nawet nie da się
porównać obu opieki. Niemniej mama pomaga mi jak może.. gdy przychodzę.. nie
mam co robić dosłownie!
Martwi mnie
jednak jedna kwestia.. mam wrażenie, że mamie się nudzi.. A ja nie mam pomysłu
na zagospodarowanie jej czasu.. Nie ma u nas na wsi gdzie wyjść, życie
osiedlowe zamarło, bo zimno, bo nikt nie siedzi w domach, na ogród też się nie
wyjdzie, bo zimno/pada/lub zwyczajnie się nie chce.. po prostu- wieje nudą!
Może macie jakieś pomysły na ową nudę?
Wczoraj
usiłowałam wyciągnąć mamę na kawkę do kawiarni, to stwierdziła, że jest zimno i
jej się nie chce. Zupełnie nie mam pomysłów. Na moją najmniejszą prośbę
skierowaną do Pawła leci na złamanie karku, by tylko być pierwszą.. no przecież
tak się nie da! Nieco obawiam się tego, że zanudzi się u nas przez ten
miesiąc..
wtorek, 30 października 2012
Wieczna walka.. z wiatrakami..
Nie jest mi łatwo walczyć.. wbrew pozorom walczę nie tylko z
chorobą ale i mężem. To smutne, że zamiast wsparcia otrzymuje ciągłe wymówki i
ciągle się potykam o kłody rzucane mi pod nogi.
Czasami zastanawia się czy mój mąż jest świadomy tego, jak
bardzo jego upór szkodzi nam wszystkim? Przecież ja bym chciała aby moje
dziecko było zdrowe jak ryba! Przecież ja bym wszystko oddała aby nie trawiła
go żadna alergia.. Ach! No tak.. bo to o alergie chodzi.. Od samego niemal
narodzenia borykamy się z tym problemem.. lekarze zawyrokowali alergię
pokarmową sprawiając iż przez blisko rok przebywałam na diecie bezmlecznej, a
później? Później było jeszcze gorzej, bo ja nie chce na siłę wpakowywać w
dziecko produktów wątpliwych, które z kolei bardzo chętnie podawałby mój
małżonek.. I o to się rozchodzi.. O to, że ja patrząc na skórę synka załamuję
się i kurczowo usiłuję znaleźć przyczynę, kosztem podawania mu produktów
podejrzanych, którymi są: nabiał, miód, witamina C czy też inne.. Ale mój P
jest innego zdania.. I mimo, że zgadza się ze mną, że mały wygląda tragicznie,
to jednak jest przeciwko moim zabiegom..
Nie
napisałam o co chodzi mojemu mężowi, to nie tak, że on chce źle dla naszego
dziecka. Po prostu on uważa, że przesadzam i że moje ograniczenia tylko szkodzą
małemu. Że nie uchronię go od dziadostwa na świecie i że odrobina alergenu go
tylko wzmacnia. Ja się z nim zgadzam, ale nie potrafię patrzeć na skórkę mojego
dziecka i chcę, usiłuję coś zrobić w tym kierunku – aby nie było tak źle jak
jest!
Czarę przeważyła opinia lekarza, który uważa, że natychmiast powinniśmy poddać malca testom alergicznym mieszanym z krwi. I mimo, że ja wiem, że one są niekoniecznie wiarygodne, zresztą wiarygodne są chyba dopiero po 3 roku życia, to jednak chciałabym je wykonać. I wiem, że nie jest to tania impreza, to jednak chce! Ale nie mój mąż, który uważa, że to nic nie da, że nie ma sensu wyrzucać pieniędzy.. Ja już sama nie wiem co o tym myśleć.. ale wolałabym wiedzieć czego unikać a co jest dozwolone. Może, mam cichą nadzieję, że testy wykazałyby brak alergii na nabiał a ja wyzbyłabym się tej fobii? Bo przyznaję, jestem bardzo podejrzliwa co do niego..
Czarę przeważyła opinia lekarza, który uważa, że natychmiast powinniśmy poddać malca testom alergicznym mieszanym z krwi. I mimo, że ja wiem, że one są niekoniecznie wiarygodne, zresztą wiarygodne są chyba dopiero po 3 roku życia, to jednak chciałabym je wykonać. I wiem, że nie jest to tania impreza, to jednak chce! Ale nie mój mąż, który uważa, że to nic nie da, że nie ma sensu wyrzucać pieniędzy.. Ja już sama nie wiem co o tym myśleć.. ale wolałabym wiedzieć czego unikać a co jest dozwolone. Może, mam cichą nadzieję, że testy wykazałyby brak alergii na nabiał a ja wyzbyłabym się tej fobii? Bo przyznaję, jestem bardzo podejrzliwa co do niego..
Wczorajsza wizyta utwierdziła mnie w przekonaniu, ze moje
dziecko jest jednak alergikiem i to niemałym.. wszystkie objawy świadczą o
alergii na roztocze (świąd, zapchany nos, kaszel gdy leży), to wszystko
sprawia, że budzi się i jest rozdrażniony.. Jedno jest pewne, czeka mnie
poważne sprzątanie, zakup pościeli antyalergicznej i wyrzucenie możliwych
dywanów..
Wiele przepraw jeszcze przed nami.. ale nie poddaję się i
walczę dalej.. walczę o lepsze samopoczucie i byt mojego synka, bo on jest dla
mnie najważniejszy..
A tutaj mój zdolniacha, aj.. jaki on się zrobił rozgarnięty!
Subskrybuj:
Posty (Atom)