środa, 24 października 2012

Coś się kończy, by coś innego mogło się zacząć..


Dokładnie tak postanowiłam podchodzić do kwestii o której dzisiaj chce napisać..
Od kilkunastu dni zauważam dużą zmianę w zachowaniu mojego syna, nie jest już dzidziusiem a coraz żwawszym, doroślejszym małym mężczyzną. Od kilkunastu dni jego zachowanie jest inne, czytelne a wszystko co robi – robi w określony (dla siebie) celu. Od niedawana zaczął naśladować odgłosy zwierząt, na szczęście ten cykl powtarza się codziennie i z każdym dniem coraz lepiej mu to wychodzi. Potrafi już naśladować kotka, psa i owieczkę. Doskonale rozumie czego nie wolno i usiłuje mną manipulować. To takie naoczne! Wymusza, naciąga, dąży do swojego. Ma charakterek :)
To co jednak mnie zupełnie zaskoczyło, bo spodziewałam się oporów, bo myślałam, że będzie ciężko, bo… tyle się nasłuchałam, to fakt, że mały sam z siebie powoli rezygnuje z piersi. Zaskoczyło mnie to bardzo. Już dawno zrezygnowaliśmy z karmienia dziennego zostawiając jednak karmienie na noc i nad ranem o 5.00 – 5.30 rano. Jak się okazuje moje „maleństwo” już na dobre odstawiło się od karmienia wieczornego i zamiast cyca woli bawić się pępkiem mamy czy też tatuażem.. A poranne? Często gęsto zwyczajnie przesypia i zdarza się, że je co drugi dzień.. Powoli dochodzi do tego, że pokarm zanika i zbliżamy się ku końcowi. Nie martwi mnie to, cieszę się, że sam wie kiedy mu karmienie służy a kiedy nie. Nie będę go trzymać na siłę przy cycu, ale.. no właśnie jest jedno jedyne ale.. Na moment odstawienia wybrał kiepski pod względem pogodowym i okres typowo grypowy a co za tym idzie szalejące wirusy i bakterie. Nie od dziś wiadomo, że dziecko nawet, gdy spożywa niewielkie ilości mleczka mamy otrzymuje przeciwciała a skoro z niego rezygnuje to owe przeciwciała musi sam wytworzyć a na to potrzeba czasu. Mam tylko nadzieję, że szybciutko zbuduje swoją barierę i nie nabawi się w międzyczasie żadnej infekcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz