Dokładnie
tak postanowiłam podchodzić do kwestii o której dzisiaj chce napisać..
Od
kilkunastu dni zauważam dużą zmianę w zachowaniu mojego syna, nie jest już
dzidziusiem a coraz żwawszym, doroślejszym małym mężczyzną. Od kilkunastu dni
jego zachowanie jest inne, czytelne a wszystko co robi – robi w określony (dla
siebie) celu. Od niedawana zaczął naśladować odgłosy zwierząt, na szczęście ten
cykl powtarza się codziennie i z każdym dniem coraz lepiej mu to wychodzi.
Potrafi już naśladować kotka, psa i owieczkę. Doskonale rozumie czego nie wolno
i usiłuje mną manipulować. To takie naoczne! Wymusza, naciąga, dąży do swojego.
Ma charakterek :)
To co
jednak mnie zupełnie zaskoczyło, bo spodziewałam się oporów, bo myślałam, że
będzie ciężko, bo… tyle się nasłuchałam, to fakt, że mały sam z siebie powoli
rezygnuje z piersi. Zaskoczyło mnie to bardzo. Już dawno zrezygnowaliśmy z
karmienia dziennego zostawiając jednak karmienie na noc i nad ranem o 5.00 – 5.30
rano. Jak się okazuje moje „maleństwo” już na dobre odstawiło się od karmienia
wieczornego i zamiast cyca woli bawić się pępkiem mamy czy też tatuażem.. A
poranne? Często gęsto zwyczajnie przesypia i zdarza się, że je co drugi dzień..
Powoli dochodzi do tego, że pokarm zanika i zbliżamy się ku końcowi. Nie martwi
mnie to, cieszę się, że sam wie kiedy mu karmienie służy a kiedy nie. Nie będę
go trzymać na siłę przy cycu, ale.. no właśnie jest jedno jedyne ale.. Na
moment odstawienia wybrał kiepski pod względem pogodowym i okres typowo grypowy
a co za tym idzie szalejące wirusy i bakterie. Nie od dziś wiadomo, że dziecko
nawet, gdy spożywa niewielkie ilości mleczka mamy otrzymuje przeciwciała a
skoro z niego rezygnuje to owe przeciwciała musi sam wytworzyć a na to potrzeba
czasu. Mam tylko nadzieję, że szybciutko zbuduje swoją barierę i nie nabawi się
w międzyczasie żadnej infekcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz