czwartek, 23 sierpnia 2012

Czas ucieka.. czas ucieka

Jak szybko skończył się upragniony urlop - tak szybko zdałam sobie sprawę, że jeszcze tylko miesiąc pozostał mi do powrotu do pracy..właściwie już tylko niecałe dwa tygodnie..
Decyzję o powrocie do pracy podjęłam jeszcze przed porodem, wszystko miałam zaplanowane.. ciąża -> praca->poród->karmienie piersią do 6-go miesiąca->powrót do pracy po roku..a wyszło z tego tak: ciąża->praca->zwolnienie->poród->karmienie nadal-> powrót do pracy po 14 m-cach..
Mogę powiedzieć że nadal jest to dla mnie abstrakcja a w końcu czas ucieka.. Nadal nie umiem się pogodzić z rozłąką i czekającą nas zmianą, wszystko mieliśmy już tak pięknie ustalone, wszystko się tak układało, wszystko było takie.. idealne a teraz? Teraz będziemy uczyć się wszystkiego od nowa.. rozłąki, powrotów, nowego porządku domowego.. Czy ja jestem w stanie zamienić te 24h z małym na 14h? Czy odnajdę się w tym co robiłam niemal 2lata temu? Czy  wreszcie moje dziecko zaakceptuje zmiany? I czy wszyscy jakoś sobie poradzimy? To narazie pytania bez odpowiedzi..
Boli mnie jednak fakt konieczności powrotu do pracy, wcale nie obawiam się "społecznej śmierci" czy coś w tym rodzaju, chętnie zostałabym z synkiem jeszcze rok w domu, ale niestety.. żyjemy w takich a nie innych czasach.. Jeśli człowiek chce żyć przyzwoicie, zapewnić swojemu dziecku właściwy rozwój musi iść do pracy, bo życie z jednej pensji, i to wcale nie małej, i tak nie starcza. Niestety, jesteśmy obciążeni kredytem, który zżera nas od środka. I znowu wracamy do punktu wyjścia, aby móc założyć rodzinę, fajnie stworzyć odpowiednie warunki do rozwoju tejże rodziny, czyli zapewnić minimum, jakim jest własne M. Aby mieć własne M, są dwa wyjścia: albo mieć zamożną rodzinę albo wpakować się w kredyt, co uczyniliśmy, co z kolei zmusza mnie obecnie do pozostawienia swojego 14m-cznego synka i wrócić do pracy..

Czy się cieszę? NIE,NIE,NIE!!! Jestem załamana faktem pozostawienia synka i mimo tego, że czasem mam dość, czasem marzę o chwili spokoju, to jednak 9h rozłąki to dla mnie dużo a co dopiero dla niego..Czy on się na mnie obrazi? Czy będzie mnie pamiętał? Potrzebuję siły, siły, siły..no i może także odrobiny optymizmu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz