wtorek, 11 września 2012

Podsumowanie tygodnia

Tyle minęło odkąd wróciłam do pracy i odkąd nasze życie całkowicie się zmieniło.. czy na lepsze czy gorsze? Nie umiem odpowiedzieć, ale na pewno nie jest kolorowo..Jestem wręcz wyczerpana..

Odkąd wróciłam do pracy mały źle sypia, budzi się często i popłakuje..do tego przypałętało się jakieś przeziębienie i katar uniemożliwia mu spanie, zatem ostatnie noce przesypia (chyba jednak nie mogę tak napisać, bo o spaniu nie ma mowy) na mojej klatce piersiowej.. Mimo podniesienia materacyku nadal wszystko zalega w nosku zamiast spływać.. Jestem pewna, że to przez zęby, bo pchają się na potęgę i wypchnąć nie mogą.. Dodatkowo maluszek wstaje nam o 4 rano! Nie wiem o co chodzi..
Jest także pozytyw- najwyraźniej Tymek zaakceptował już dziadka i dobrze się dogadują.. ale..no tak musi być i ale.. codziennie dziadek kładzie małego spać coraz później no a to wiąże się z podawaniem obiadu coraz później.. no nic - nie jest kolorowo i jak mój mąż dzisiaj powiedział: "cieszmy się z tego co mamy, bo tata chociaż nam mówi jak jest a niania pewnie powiedziałaby jedno a robiła po swojemu" może ma rację?

A w pracy? Praca jest i... nic wiecej nie mogę napisać.. Niestety nie jest tak kolorowo jak wyobrażałam sobie, że będzie.. a może za dużo oczekiwałam? W każdym razie potworzyły się grupki osób do których to ciężko dotrzeć, poza tym zostałam "wykluczona" z jednej takiej do której należałam i dystans aż bije po oczach.. nie powiem - ciężko mi z tym.. poza tym wróciłam do pracy w kiepskim okresie - okresie zwolnień i jak się okazuje, także w mojej grupie są osoby nie posiadające umów na czas nieokreślony i którym owe umowy kończą się w grudniu. Jedna z takich osób mocno daje mi do zrozumienia, że przeze mnie zostanie zwolniona i mam wrażenie, że nastawia innych przeciwko mnie.. Takie mam oto odczucia odnośnie najbliższych towarzyszy mojej "doli i niedoli". Oczywiscie świetnie jest obcować z innymi istotami niż roczne dzieci, ale nie jestem osobą, której radość i cel życia to praca.. dla mnie, to jedynie konieczność..

Kończę teraz ten wywód, bo oczka się kleją.. skończę później..

wtorek, 4 września 2012

Mama wraca do pracy..

To był ten dzień.. pierwszy po niemal 19 miesiacach... Od dawna wiedziałam, że będzie to trudny okres..dla dziecka ale zwłaszcza dla mnie!
Nie pomyliłam się! Obudziłam się o 3.40 bo Tymcio postanowił zrobić sobie przerwę na spanie..On po jakiś 50minutach w końcu przysnął przy moim cycu a ja? Ja spać nie mogłam.. wpatrywałam się w swoje maleńkie szczęście, dotykałam jego maluśkich paluszków i ogarniała mnie przeogromna ilość uczuć, od miłości po żal i tęsknotę.. I kiedy moje chłopaki spały, ja nie mogłam się uwolnić od gonitwy myśli: jak to teraz będzie, jak Tymcio sobie poradzi, czy będzie płakał jak mnie nie zobaczy, jak będzie wyglądał jego dzień, i w końcu.. jak będzie wyglądał mój dzień.. jednak ludzie są tak skomplikowani, że jak się czymś stresują to ich organizm poddaje się owemu stresowi.. o 5. 50 zwlokłam się z łóżka, zostawiając maluszka i tego większego też.. Małego opatuliłam kołdrą i zaczęłam przygotowania.. Jakoś dziwnie szybko się uporałam i mimo, iż planowałam wybrać się na pociąg na 7.15 to mimo powolnego kroku załapałam się na pociąg na 7.01..ech.. Całą drogę zerkałam na telefon, ale nie było żadnej informacji od męża..

Jak wyglądał mój dzień? Dość stresująco.. okazało się, że wcale w firmie nie panuje miła atmosfera, jednak cięcia i redukcje etatów zaważają nad morale w firmie. Jak to określono "nikt nie jest bezpieczny". Moja kierowniczka mocno spóźniona (przybyła po 10) zarzuciła mnie pracą, bo terminy gonią.. Prawda jest taka, że i na cały etat miałabym pełne ręce roboty a pracując na 3/4 - pewnie będę zabierać pracę do domu..
A dyrektor tylko stwierdził, że szkoda, że wybrałam 3/4 etatu, bo on by wolał "pełnowartościowego" pracownika no i te moje godziny pracy.. 7 -13.. skąd ja je wzięłam, przecież nawet "państwówka" pracuje w godzinach 8-14, przecież jedna godzina nie powinna robić mi różnicy..no i pada pytanie: Czy mogłaby Pani przychodzić na 8.00?? Nie powiem, nieco mnie to wbiło w ziemię, bo się nie spodziewałam.. Odpowiedziałam, że nie wiem czy uda mi się wszystko poukładać, że póki co mogę przychodzi co najwyżej na  7.30 - no cóż.. z mojej strony to olbrzymi kompromis, a na jego twarzy zadowolenia i tak nie widziałam.. Ale.. mam to gdzieś!
Miłym i przyjemnym doświadczeniem było spotkanie "starych" współpracowników i wizyta w Kadrach... Mój dzień pracy zakończył się  o 13.50, dodam tylko, że w tym czasie zjadłam jedną bułkę i wypiłam 3 kawy..ech..No a jutro? Jutro od nowa i tak przez kolejne dni, tygodnie, miesiące..

A co u Tymcia?
Nie skłamię, gdy napiszę, że co 10 minut zerkałam na telefon.. wysyłałam zapytania: czy wstał i o której, co jadł itd.. Mały wstał po 7 rano! Mój P mówi, że ciągle się wtulał, że nie chciał mu zejść z rąk, tak do śniadania i do zabawy a później się rozkręcił.. byli na spacerku, placu zabaw, mały spał 90min, zjadł brzoskwinię, chrupka, miskę zupy i wcale ale to wcale (podobno) nie tęsknił, był szczęśliwy..
A gdy w końcu się spotkaliśmy (w przychodni) spojrzał na mnie i się uśmiechnął, po czym przybiegł i rzucił mi się na szyję - cudowne uczucie.,

Czy mnie to uspokoiło? Dziwnie nie, liczę jednak, że codziennie tak będzie.. Jeszcze jutro jest z nim tata i dziadek a później.. dziadek idzie na żywioł, żywioł który nazywa się Tymek..

poniedziałek, 3 września 2012

Ostatnie 24h

Dzisiaj od rana żyję ze świadomością, że to ostatnie 24h i wszystko się zmieni.. zmieni się mój dotąd poukładany świat.. Niestety nadal nie umiem się z tego cieszyć, nadal ryczeć mi się chce na samą myśl, ale powoli zaczynam się przyzwyczaić do tego, że tak będzie.. czy ja jestem nienormalna, że tak to przeżywam?

Od kilku dni rozmawiam z synkiem, opowiadam mu jak będzie..na ogół wygląda to tak..
M: wiesz Tymuś jutro będziesz z dziadziem, będziecie się bawić, tulić, jeść..
T (patrząc mi głęboko w oczy):yyy
M: Pamiętaj że mama bardzo Cię kocha i nie przestanie, pamiętaj że wrócę do Ciebie (tutaj zazwyczaj łamie mi się głos)
T(jakby rozumiał - przytula się do mnie, po czym spogląda mi w oczy)
M: Idę tylko do pracy, jak się rano obudzisz mamusi nie będzie, ale nie musisz się martwić, bo będzie tatuś i dziadziuś..a mamusia zadzwoni do Ciebie.. a później zjesz śniadanko i kolejne, pójdziesz na spacer, zjesz zupkę i jak się obudzisz po drzemce mama już będzie (tutaj próbuję się uśmiechnąć)
T (moje dzieciątko patrząc mi w oczy powiedział): ne ce (jakby brzmiało: nie chce)

No i siedziałam i ryczałam jak bóbr..

Aby całkowicie zapomnieć o tym co ma się jutro wydarzyć postanowiłam wyprac dywan, upiec ciasto, przygotować jedzenie na tydzień, bo przecież oprócz tego, że będę pracowała to inne obowiązki także zostają..uff..
Co do dziadka.. wydaje mi się, że jest coraz lepiej..ale, byłoby zbyt pięknie gdyby go nie było..on zupełnie nie przewiduje wypadków i tego, jak takie dzieci są pomysłowe..Bo Tymek włazi wszędzie, nie ma dla niego rzeczy niemożliwych i pokazał to dzisiaj.. dziadek wykopał rów, bo będą ciagli kable z prądem.. zawołałam go na obiad, a że Tymek łazikuje wszędzie, to w czasie obiadu wyszedł na podwórko, po 2 minutach wyjrzałam za nim a on co? siedzi już w tym rowie (rów ma z pół metra głębokości) i trzyma w ręku śrubokręt a w drugiej ręce - nóż - więc lecę na złamanie nóg i zabieram mu wszystko z rąk (co oczywiście wywołuje histerię) i wracam i mówię co widziałam i że musi wszystko chować, bo to jest dziecko! A on tylko.. Nie sądziłem, że tam wejdzie!!!
No cóż, dla mnie tez wiele rzeczy jest niemożliwych, nierealnych i zupełnie niezrozumiałych a jednak nie dla dziecka! Zwłaszcza takiego, którego wszystko interesuje..