poniedziałek, 28 maja 2012

Decyzje..

Człowiek każdego dnia podejmuje decyzje..a to mniejsze, bez znaczenia nad którymi się nie zastanawia a to takie które wymagają przemyślenia sprawy i przez które niejednokrotnie nie da się zmrużyć oka.. Człowiek to dziwna istota, ponieważ każda z tych ważniejszych decyzji jest dla niego wyzwaniem i często powoduje dziwny stres.. tak też było u mnie..
Decyzja.. tak, po dzisiejszej nocy jest już nieodwołalna.. Odstawię synka od nocnej piersi! Już od dawna zbieram się z tym zamiarem, ale od zbierania do realizacji jest daleka droga a i inna sprawa, że to nie tylko moja decyzja.. Dzisiejsza noc była jednak kluczowa! Pobudki co 30-40minut, za każdym razem pierś to ponad moje siły.. do tego po takiej nocce są tak obolałe.. mam dość! Tymek za kilkanaście dni skończy roczek, nie potrzebuje już nocnych karmień..Liczę, że wyjdzie nam to na lepsze..mały będzie bardziej wyspany no i mama.. wiem ze nie będzie łatwo, ba! jestem tego pewna.. wiem, że moje serce będzie krwawić ale nie dam radę dalej się tak męczyć..Trzymajcie kciuki

środa, 23 maja 2012

Zęby

Naszła mnie dziś refleksja.. tak człowiek o nich nie pamięta, owszem.. rano i wieczorem są myte, używa się płynu, czasem nitki..ale..no właśnie.. przypomina sobie o nich człowiek kiedy dają się we znaki - ZĘBY!
Od najmłodszych lat wgryzają się z ludzkie życie..wiem, bo właśnie przeżywam te katusze razem z moim dzieckiem, odkąd mały skończył 4 m-ce borykamy się z nimi raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem..raz pomaga maść a raz trzeba wytoczyć ciężkie oręże w postaci środków przeciwbólowych..a jaki efekt? zużyte 4 maści do zębów, 20 opakować camilie(jak nie więcej), wypity syrop przeciwbólowy i zaaplikowane opakowanie viburcolu..a co się pojawiło na świecie? 4 małe ząbki!!!! Nie jestem lekomanką, nie pcham tego wszystkiego dziecku przez jakieś "widzimisię" po prostu, reaguję na krzywdę mojego dziecka! A no tak..nieco odbiegłam od wątku..
Odkąd mogłam o sobie decydować postanowiłam zadbać o uzębienie..nie powiem było co robić, rodzice niestety zabiegani, starając się zapewnić mnie i siostrom lepszy byt zaniedbali tą jakże istotną kwestię :( Zostawione na pastwę losowi i państwowo - szkolnej instytucji stomatologicznej w wieku 10 lat zostałam pozbawiona dwóch stałych zębów!! Nie wiem, naprawdę czy to było konieczne..ale na pewno najtańsze rozwiązanie i śmiem twierdzić, że ta właśnie wytyczna kierowała stomatologie pozbawiając mnie ząbków w tak młodym wieku i doprowadzając do stanów lękowych na samą myśl o dentyście.. To co zostało także nie napawało optymizmem.. Leczenie zajęło sporo czasu i finansów, ale się opłaciło! Nie wiedziałam co to ból zęba.. ba jeszcze przed ciążą zrobiłam przegląd, by mieć pewność, że nic się nie sypnie..a jednak..ciąża "zeżarła" mi dwa zęby- na szczęście obyło się bez drastycznych posunięć..Ten błogi stan nie trwał długo..bo aż do teraz.. Zeszłej nocy nie zmrużyłam oka, kiedy mój synuś smacznie spał, ja modliłam się o ranek.. Bolał mnie ząb..z rana dzwonie do rożnych stomatologów i albo brak miejsc albo późno, udało się dopiero na 16.00. Nadal odliczam czas do wizyty, ale już wiem czuję, że nie obędzie się bez antybiotyku, skoro żaden środek przeciwbólowy nie działa..co pozostaje? Na pewno nie pozwolę sobie nic wyrwać! Konsensus jest taki.. moim celem będzie nie dopuszczenie do sytuacji w której moje dziecko będzie pozbawione fachowej opieki stomatologa, kiedy będzie się go bało lub nie daj boże koniecznym będzie nieuzasadnione usunięcie zębów!!

sobota, 19 maja 2012

Stereotypy są dla mięczaków

Mój synek wszystko robi na opak, nie bierze do siebie żadnych wytycznych czy stereotypów..bo: pierwszy ząbek wyszedł w piątym miesiącu a wg. pediatry (na wizycie tydzień wcześniej) to zdecydowanie za wcześniej! Zaczął raczkować w szóstym miesiącu a przecież normą jest raczkowanie w ósmym - dziewiątym miesiącu.. zanim zaczął raczkować, na początku nauczył się na siadać z czworaczków i z czworaczków wracać do siadu (znowu na odwrót!), a teraz w dziesiątym miesiącu zaczął chodzić..dziwne to, bo chodzi już od dobrych 2 tygodni a wstawać bez podtrzymywania zaczął dopiero dziś.. tak zatem moje dziecko wyłamuje się z wszelkich stereotypów :)

piątek, 18 maja 2012

Zła mama to.. karmiąca mama!

Już wczoraj się to wydarzyło a ponieważ tak mnie zdziwiło a jednocześnie zaskoczyło i zszokowało postanowiłam poświęcić temu oddzielny wpis..
Jestem młodą mamą, jeszcze będąc w ciąży wszechobecne były głosy dotyczące karmienia piersią, karmienia przynajmniej do ukończenia przez dziecko pierwszego roku życia, a nawet i więcej.. z każdej strony trąbi sie o doskonałości kobiecego pokarmu, bo w końcu to przeciwciała, odporność, cudowny napój.. wszędzie zachęca się do karmienia piersią..a właśnie, że nie wszędzie!
Wczoraj miałam nieprzyjemność poddać się zabiegowi chirurgicznemu, a skoro zabieg, to i znieczulenie a skoro znieczulenie to postanowiłam poinformować lekarza o tym, że karmię piersią. Najpierw lekarz dopytywał czy będąc w ciąży męczyłam się z nogą, zaprzeczyłam oczywiście, bo wszystko zaczęło się w listopadzie zeszłego roku..ale teraz mamy maj..a ja mam 10-miesięczne dziecko, które nadal karmię piersią!
Lekarz popatrzył na mnie i wyraził zdziwienie, że nadal karmię, że dlaczego robię dziecku krzywdę (?!), że przywiązuję je do siebie.. pielęgniarka mu wtórowała.. że przecież teraz pokarm już nie jest wartościowy, że przywiązuję dziecko, że jestem egoistką, że coraz trudniej będzie mi odstawić dziecko od piersi i tego typu teksty..a ja? Ja po prostu zgłupiałam, jakby ktoś zobaczył moją minę.. zaniemówiłam, normalnie zamurowało mnie..a jak się poczułam? Jak zła matka...

czwartek, 17 maja 2012

To był po prostu zły dzień..

Takich dni jak dziś nie ma się codziennie.. nic nie przeczuwałam i może to jest najgorsze..nie miałam możliwości się przygotować psychicznie, tak, wiem..nie do wszystkiego się da przyzwyczaić ale można chociaż spróbować..ale od początku..
Wiedziałam, że dzisiaj czeka mnie wizyta u chirurga, ale myślałam, że łatwo pójdzie, zresztą..o czym ja myślałam.. wizyta miała być o 16.40 no więc zabrałam małego, mąż miał podjechać po nas na ulicy..idziemy, oczywiście nieco się spóźniłam, no bo przecież ciężko wybrać się z dzieckiem mimo szczerych chęci.. spóźniliśmy się może 5 minut, ale oczywiście mąż bardzo punktualny się zdenerwował..na mnie, że to ja się guzdrałam- no to humor mi padł i byłam zła..odę do rejestracji- ok jest wizyta, siadam i czekam...czekam.. i.. dalej czekam..i tak godzinę a mąż z małym chodzi po dworze bo w przychodni marudny, płaczliwy//po dokładnie 90min udało się wejść i znowu czekam..okazuje się, że zwłoka wynika z nagłego przypadku Pani która ma zostać odwieziona do szpitala..no nic.. po 10 min przychodzi lekarz- ogląda mój palec..a no tak, bo tutaj chodzi u palec u stopy i wrost..niby nie widać, że coś tam się dzieje a jednak! chirurg zdziwiony, bo mówi, że ktoś przy nim majstruje a ja ze owszem miałam już zabieg- lekarz stwierdził tylko, że fuszerkę odstawili iże "bardzo oszczędnie Panią potraktowali"- hm.. no i niestety należy zdjąć 1/4 paznokcia i rozciąć pół palca od górnej blaszki paznokcia po boczną kostkę..wyjścia nie miałam, paznokieć zdjęty, 5 szwów założone i wizyta we wtorek! A teraz boli... do tego zęby Tymcia pchają się na maxa, odkąd wróciliśmy do domu tylko płacz słyszałam..no i niestety klęska na polu okularów..za nic nie daje ich sobie założyć a jak już się uda, to od razu zdejmuje..nie mam pomysłu na niego (MOŻE WY MACIE?)..od jutra będziemy walczyć..zatem jaki bilans dnia dzisiejszego:
- brak paznokcia ale wielki ból
- brak możliwości założenia buta ale chodzić trzeba
- okulary są ale nie na nosie a w futerale
- brak zębów ale płacz i ból jest!
- sprzeczka z mężem..

To chyba całkiem sporo jak na jeden dzień...

środa, 16 maja 2012

"Ci ludzie to powariowali"

Żyjemy w takim kraju gdzie aby dostać się do dobrego lekarza należy spełniać jeden z kryteriów: mieć pieniądze, mieć znajomości albo..mieć dużo cierpliwości!
I właśnie o ową cierpliwość chodzi.. mając dziecko sporo czasu spędzamy na "wycieczkach" po lekarzach, bo a to trzeba sprawdzić czy bioderka są dobre, czy neurologicznie jest w porządku czy też okulistycznie.. Mam tą "przewagę", że mam możliwość korzystania z dwóch rodzai opieki zdrowotnej - tej potocznie zwanej NFZ i prywatnej opieki medycznej.. I co mogę powiedzieć? Obie są do bani!!! Mimo takich możliwości na wizytę ( NFZ) do lekarza - pediatry czekam dwa dni! a wybierając się do pediatry od dzieci zdrowych muszę czekać aż 2 tygodnie (tym razem mowa o prywatnej opiece medycznej).. zmuszona iść do chirurga na wizytę czekam już 3 miesiąc! To jakaś paranoja..ale to nie wszystko..
Los sprawił, że zmuszona byłam udać się z synkiem do okulisty - od razu wiedziałam, że musi to być wizyta prywatna, bo aby iść na tą z NFZ muszę pokonać 20km.. zatem..postanowiłam poszukać dobrego specjalisty..udało się jakimś cudem trafić do niezłej Pani doktor, która jednak nie była kompetentna (jak sama się określiła) i nie posiadała doświadczenia w leczeniu wady wzroku mojego synka..na szczęście poleciła specjalistkę i faktycznie - w interniecie same superlatywy..ale żeby się do niej dostać? No więc.. czas oczekiwania: 4 miesiące!!!! Po owych 4 miesiącach udało się, jest wizyta.. lekarz faktycznie profesjonalny, świetne podejście do dzieci, żadnego zmuszania, dużo mówienia, tłumaczenia, naprawdę jestem zadowolona.. po wizycie kontrola ma być po 3 miesiącach, więc idziemy do rejestracji a tam mówią mi, że wolny termin jest w grudniu!!!! Zaśmiałam się tylko i wróciłam do Pani doktor, bo to przecież paranoja.. Ona słysząc o wolnym terminie powiedziała tylko: "Ci ludzie to powariowali" po czym wypisała karteczkę zezwalającą na wpisanie Tymcia jako pacjenta dodatkowego.. tym sposobem wizyta na początku września..uff

piątek, 11 maja 2012

Atropina..

W końcu mamy dzień od którego zaplanowane jest wkraplanie atropiny, ale wcale nie było prosto ją zdobyć.. oto ta krótka historia..

26 kwiecień - oczekiwana od 4 m-cy wizyta i wieść o zakraplaniu ocząt 0.5% atropiną; troszkę informacji na jej temat i ponowne spotkanie po receptę
26 kwiecień - zaczytuję się w informacje dotyczące atropiny i jestem coraz bardziej sceptycznie nastawiona.. tyle skutków ubocznych, alergie, bóle brzuszka, drażliwość, gorsza widoczność i wiele więcej..w końcu to trucizna..ech..
8 maj - mamy receptę! ale nie byle jaką, bo z czerwonym paskiem!!! wiedzieliscie taką receptę? ja nigdy!
9 maj - próba zlecenia wykonania leku..okazała się klęską.. obdzwoniłam 8 aptek w Piasecznie - nikt nie robi leków.. w jednej pan powiedział, że oczywiście, że robią ale jak zapytałam o atropinę, to się wycofał..no to szukamy dalej.. w tym czasie mąż "zwiedza" warszawskie apteki - to samo, nie robią.. po 2h udało się! Niemal w jednym czasie ja dowiedziałam się od jednego aptekarza o aptece w Piasecznie a mąż o 3 aptekach w W-wie, gdzie robią lek! Huraaa!!! Wycieczka męża do apteki nr.1 a to zonk - apteke zlikwidowano..no nic, jedzie dalej.. i jest! zrobią.. odbiór juto..
10 maj - mąż odbiera atropinę.. na 5 dni w sumie 10 kropel.. każda kropla w oddzielnym opakowaniu, zalakowane, z czerwoną karteczką i napisem trucizna plus imię i nazwisko synka - nie wygląda zachęcająco..
11 maj - podanie dwóch kropelek.. synek płacze, marudzi, potyka się.. na twarzy plamy i podwyższona temperatura - tak mogło być, wspominała o tym lekarka..a mnie co pozostało..

czekać i patrzeć jak moje dziecko cierpi.. tak jeszcze 4 dni...

środa, 9 maja 2012

Uwaga! nadchodzę

Nadszedł ten dzień kiedy dumna mnie rozpiera na prawo i lewo.. Moje dziecko chodzi!! Tak tak!!!! Pierwsze kroczki miał za sobą już jakiś miesiąc temu, teraz jednak jazda rozpoczęła się na dobre..
Nikt nie spodziewał się, że zacznie się tak niespodziewanie..po prostu stanął przy łóżku chcąc podnieść 1,5l butelkę z wodą i zdał sobie sprawę, że stoi sam i do tego fajnie jest używać dwóch rąk :) No a później zrobił dwa kroki, przystanął i kolejnych kilka.. Byłam w szoku..później to jeszcze powtórzył za każdym razem będąc niezwykle szczęśliwym gdy się udało :) A teraz samo wydarzenie:
http://www.youtube.com/watch?v=GNLnNr4ndmo




wtorek, 8 maja 2012

Tak się budzi moje szczęście

Moje dzieciątko niemal zawsze śpi w łóżeczku, ale dzisiaj padł na kanapie, więc postanowiłam go już nie przenosić i zostawić.. Po godzinie przyłapałam go jak się budzi..

uwaga otwieram oko

albo nie jeszcze nie czas..niech ktoś wyłączy światło!
eee mama? ale o co chodzi?
nie ja nie wstaje!
no dobra..trzeba podnieść tą głowę
oo uwaga! wstaję i się chwalę przy okazji swoimi zebortami
no to siedzę
eee wiecie co? jednak się położę jeszcze..
no i się nie udało..mama mnie z łóżka ściągnęła!




No i tak oto moje maleństwo się obudziło:)

Powrót do rzeczywistości..

To był piękny tydzień..oj tak! Nie dość, że mąż w "domu" (nie mylcie dwóch pojęć.. bo w "domu" wcale nie znaczy jakiejkolwiek pomocy domowej a jedynie obecność męskiego pierwiastka na podwórzu) to jeszcze synek grzeczny:))  Wiem wiem, czepiam się tego mojego małża, no ale jak tu odsapnąć jak cały niemal urlop spędził na zewnątrz? Fakt, na podwórku zrobiło się przytulniej i piękniej..ach, chciałabym zobaczyć te ogród tak za 5 lat!
Tymuś zachowywał się idealnie, idealne nocki tylko z jedną pobudką, idealny w dzień bez marudów..no bosko po prostu..aż do nocy z niedzieli na poniedziałek.. to była koszmarna noc! Mądra mama zaszalała i oglądała film (Dziewczyna z tatuażem - polecam) do 24 a synek obudził się z płaczem o 1 i już nie spał do 5 rano ciągle plącząc - ech..ciężkie jest życie ząbkującego szkraba a jeszcze cięższe jego mamy :))

czwartek, 3 maja 2012

Wycieczka do Kazimierza

Nastał długo oczekiwany wyjazd do Kazimierza Dolnego. Muszę przyznać, ze nie spodziewałam się, że do niego dojdzie..jakoś mój mąż, odkąd mały się pojawił usiadł w kwestii wyjazdów na "dupce" i siedzimy w domu.. no ale udało się.. zaczęło się dość nerwowo, bo zaspalismy! Mieliśmy wyjechać o 8. a tu 7.15 a my dopiero oczy otworzyliśmy..no ale cóż, na spokojnie sie zebralismy i pojechaliśmy z sercem na ramieniu, bo przecież strach jak mały będzie się zachowywał w aucie, to jednak 120km.. strach ma jednak wielkie oczy i okazało się, że Tymcio świetnie się zachowywał..wogóle nie marudził, ba bawił się na całego. Dojechaliśmy.. Zapakowani w wózek udaliśmy się do punktu centralnego, jakim jest Rynek i drewniana studnia

 potem Mały rynek a później ruiny zamku (niestety obecnie remontowane)

 i baszta
 a w czasie gdy tata zdobywał basztę, mama w zaciszu leśnego poszycia bawiła się w matkę - polkę karmiącą:

Udało nam sie pospacerować po pięknych miejscach a Tymcio uśmiechał się na prawo i lewo:

Przed odjazdem Tymuś musiał jeszcze wyczyścić tacie tylne szyby:
No i zdobyć dach samochodu:

A zmęczony po całym dniu usnął w samochodzie pilnując zabawkę, a co!




Droga powrotna wyglądała równie dobrze jak ta do Kazimierza.. jednak maluch świetnie nadaje się do podróży a i my padnięci na maxa byliśmy bardzo zadowoleni:) Ajjj życzę sobie więcej podróży po Polsce..

środa, 2 maja 2012

Majowo..

Od soboty mamy weekend majowy.. tak tak, mężu w domu i miał być wypoczynek.. a skończyło się na tym, że 3  dni spędziliśmy na pracach ogrodowych! Fakt, to wszystko było potrzebne i niestety nie można było odwlekać tych prac, tym sposobem przy okazji prac w ogrodzie bardzo spaliłam plecy, co z kolei sprawiło, że spanie na pleckach okazało się niemożliwe:)
Oczywiście znalazła się chwilka na relaks i wypoczynek:


No i ciocia nas odwiedziła:


Udało się także gołymi stópkami po trawce pochodzić:

Ogólnie można powiedzieć, że majówka udana a to przecież nie koniec:) Zatem do zobaczenia..